środa, 12 grudnia 2012

" O jakości chusty be close" - ósma recenzja Aleksandry



Witamy:)
Trochę nas nie było bo jesień dała nam się odrobinę we znaki i kilka choróbsk się do nas przyplątało, tak że nie było nawet za bardzo jak się na spacer wybrać. Na szczęście już jest lepiej, w dodatku grudzień się rozpoczął czyli nasz ulubiony miesiąc:) Śnieg prószy i magię czuć wokół oraz cudowną atmosferę:) Majka przywitała grudzień z radością, a w mikołajki wystąpiła w nowej roli; małej pomocnicy Św. Mikołaja;)  Zresztą popatrzcie sami:














Jeśli chodzi zaś o naszą chustę to dzisiaj chciałbym Wam opowiedzieć trochę o jej jakości wykonania. Użytkujemy ją od lipca, korzystamy z niej często i równie często ją pierzemy i muszę stwierdzić, z radością zresztą, że nic ale to nic z nią się  złego nie dzieje. Materiał jest nadal elastyczny jak był, nic nam się nie porozciągała, kolor bez zmian, kompletnie się nie spiera i nadal nas zachwyca, a chusta przy każdym użyciu współpracuje z nami coraz lepiej i lepiej. Świetnie się ją wiąże, nic się podczas noszenia nie luzuje i tylko Maja jakaś dziwnie cięższa ostatnio się w niej wydaje, ciekawe czemu?;)

Chusta jest naprawdę wykonana ze świetnego materiału, składa się w 100% z bawełny i nie ma żadnego problemu z jej czyszczeniem. My pierzemy ją normalnie w pralce w 40 stopniach, później rozwieszamy do suszenia i już nic więcej nie trzeba z nią robić tylko od razu można z powrotem się zawiązywać;)
Bardzo ale to bardzo jestem zadowolona z jakości naszej chusty i z czystym sercem, jak zwykle zresztą, ją polecam;) Zresztą muszę Wam się nieskromnie pochwalić, że już mnóstwo moich mamowych koleżanek również pozazdrościło nam naszej pięknej chusty i za naszą namową sprawiły sobie takie same. Do czego Was wszystkich też zachęcam, jeśli cenicie sobie wygodę, praktyczność połączoną z najwyższą estetyką:)
Następnym razem zaś przywitamy Was jeszcze bardziej świątecznie i pokusimy się o małe podsumowanie naszego testowania. Do wyklikania;)
 

"Mikołaj i chustowanie zimą" - trzynasta recenzja Ani, mamy Helenki



Przy okazji spotkania z Mikołajem, na którym byłyśmy wraz z córeczką - wydarzenia nieodłącznie związanego z obecną porą roku, postanowiłam podzielić się naszymi wrażeniami z chustowania zimą. Ale na początek kilka impresji z mikołajkowej imprezy :). Helenka z Mikołajem – a właściwie jego brodą i zabawy na kocyku:


Od razu powiem, że chustowanie zimą nie jest niemożliwe (jak się kiedyś obawiałam), a wręcz przeciwnie - zupełnie proste. Najważniejszą sprawą jest odpowiedni strój - zarówno noszącego jak i noszonego - w tym przypadku naszej Helenki :). Dziecku musi być ciepło i wygodnie, moim zdaniem najlepiej sprawdza się kombinezon (niezbyt gruby), nic się nie marszczy i nie zagina, a poza tym maleństwu jest cieplutko. Żeby motanie było łatwiejsze, kombinezon nie powinien być zbyt śliski (my preferujemy kombinezony 2-częściowe, w razie potrzeby można zdjąć kurtkę, bez konieczności wyjmowania dziecka z chusty).
Przygotowanie osoby noszącej jest nieco trudniejsze - tu z pomocą przychodzi strój na "cebulkę" (gdyż zapięcie zwykłej kurtki czy płaszcza jest dość trudne, jeśli chcemy umieścić maleństwo pod naszą kurtką). Umieszczając chustę pod kurtką warto pamiętać o wybraniu wiązania z węzłem z przodu - jest zdecydowanie wygodniejszy i bardziej estetyczny w takiej sytuacji. Na rynku dostępne są również tzw. kurtki "dla dwojga", które mogą być ciekawym rozwiązaniem, jednak nie miałyśmy okazji przetestować ich osobiście. Nam za to z pomocą przyszedł mój ciążowy płaszczyk – pelerynka – bardzo dobrze „współpracuje” z naszą chustą. Każdy z pewnością z czasem sam wybierze najwygodniejszy dla siebie sposób ubierania.
Zimą musimy również bardzo uważać na śliskich powierzchniach. Chwila nieuwagi może spowodować poważny wypadek! Ale dzięki chuście z łatwością możemy pokonać np. nieodśnieżone drogi czy chodniki – co może się przydać, gdyby zima nagle „zaskoczyła drogowców”:). Pozdrawiamy!