poniedziałek, 5 listopada 2012

„Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą…” - szósta recenzja Ani, mamy Martynki



„Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą…”
Ks. Jan Twardowski

1 listopada to dzień wyjątkowy, z jednej strony powinien być radosny, kolorowy, ale najczęściej wychodzi tak, że jest smutny. Dlaczego? Bo ze zdwojoną siłą wraca do nas pamięć o tych, których już z nami nie ma – odzywa się tęsknota, żal, czasem rozpacz…
Całą rodziną pojechaliśmy odwiedzić groby naszych bliskich, wszędzie tłok, feeria barw, gwar i tylko Martynka jakaś taka nieswoja… Wzięliśmy wózek, ale gdy tylko spostrzegliśmy, co dzieje się na cmentarzu, wiedzieliśmy, że w grę wchodzi tylko nosidełko. Dondzia urosła od ostatniego naszego spotkania i teraz woli być noszona przodem, ale ze względu na dziki tłum, tym razem zdecydowałam, że włożę ją tradycyjnie - twarzą do mnie. Przeciskanie się w takim tłoku nie należało do przyjemności, ludzie popychali się, szturchali – Martyna szybko się rozpłakała. Pomyślałam, że będzie niedobrze…Uciszałam ją głosem, mąż próbował ją zabawiać, ale niewiele to pomagało. Całe szczęście, że miałam dwie wolne ręce i mogłam asekurować małą, osłaniać ją przed napierającym tłumem. Najważniejsze, że miałam ją cały czas przy sobie, dzięki temu mogła poczuć się bezpiecznie. Wreszcie udało nam się przecisnąć do naszych grobów, by zapalić symboliczny znicz i każdy z nas pogrążył się w zadumie…
Martynka urodziła się 8 miesięcy temu i od razu nas zaczarowała… Drugie macierzyństwo jest zupełnie inne od pierwszego – bardziej spokojne, rozsądne, choć tak samo emocjonalne. Patrzę na swoje dzieci codziennie i nie wyobrażam sobie, by mogło ich kiedykolwiek zabraknąć… Serce matki jednak jest zbyt wrażliwe i czujne, by kiedykolwiek mogło odczuwać spokój. Każdej nocy, gdy zasypiam i każdego dnia, gdy się budzę, proszę, by nie spotkało ich żadne nieszczęście. Uśmiech Szymona i Tysi, to najcenniejszy skarb, którego będę strzegła do końca życia, nawet, gdy moje dzieci dorosną i pójdą podbijać wielki świat… Z drugiej strony, gdy każdego dnia słyszę, jakich krzywd doświadczają malutkie dzieci na całym świecie, zastanawiam się, kto może dać mi gwarancję, że akurat moich dzieci nic złego nie spotka? Nikt. I to jest właśnie ten niepokój, owa troska, które sprawiają, że jestem i żyję dla swoich dzieci każdego dnia…
Jeśli w tym dzikim świecie istnieje choćby jedna wartość, o którą należy walczyć zawsze i do końca, to jest to życie niewinnego dziecka…
Jestem wdzięczna, że los pozwolił mi zostać matką dwójki wspaniałych dzieci. Wierzę, że miliony matek na całym świecie myślą tak jak ja dzisiaj. Niech więc 1 listopada będzie trochę radosny, a trochę smutny, bo macierzyństwo to wielki dzban, z którego raz leje się słodki miód, a raz cierpki ocet…
A.Ma.Sz!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz