Ks. Jan Twardowski
1 listopada to
dzień wyjątkowy, z jednej strony powinien być radosny, kolorowy, ale
najczęściej wychodzi tak, że jest smutny. Dlaczego? Bo ze zdwojoną siłą wraca
do nas pamięć o tych, których już z nami nie ma – odzywa się tęsknota, żal,
czasem rozpacz…
Całą rodziną
pojechaliśmy odwiedzić groby naszych bliskich, wszędzie tłok, feeria barw, gwar
i tylko Martynka jakaś taka nieswoja… Wzięliśmy wózek, ale gdy tylko
spostrzegliśmy, co dzieje się na cmentarzu, wiedzieliśmy, że w grę wchodzi
tylko nosidełko. Dondzia urosła od ostatniego naszego spotkania i teraz woli
być noszona przodem, ale ze względu na dziki tłum, tym razem zdecydowałam, że
włożę ją tradycyjnie - twarzą do mnie. Przeciskanie się w takim tłoku nie
należało do przyjemności, ludzie popychali się, szturchali – Martyna szybko się
rozpłakała. Pomyślałam, że będzie niedobrze…Uciszałam ją głosem, mąż próbował
ją zabawiać, ale niewiele to pomagało. Całe szczęście, że miałam dwie wolne
ręce i mogłam asekurować małą, osłaniać ją przed napierającym tłumem.
Najważniejsze, że miałam ją cały czas przy sobie, dzięki temu mogła poczuć się
bezpiecznie. Wreszcie udało nam się przecisnąć do naszych grobów, by zapalić
symboliczny znicz i każdy z nas pogrążył się w zadumie…
Martynka
urodziła się 8 miesięcy temu i od razu nas zaczarowała… Drugie macierzyństwo
jest zupełnie inne od pierwszego – bardziej spokojne, rozsądne, choć tak samo
emocjonalne. Patrzę na swoje dzieci codziennie i nie wyobrażam sobie, by mogło
ich kiedykolwiek zabraknąć… Serce matki jednak jest zbyt wrażliwe i czujne, by
kiedykolwiek mogło odczuwać spokój. Każdej nocy, gdy zasypiam i każdego dnia,
gdy się budzę, proszę, by nie spotkało ich żadne nieszczęście. Uśmiech Szymona
i Tysi, to najcenniejszy skarb, którego będę strzegła do końca życia, nawet,
gdy moje dzieci dorosną i pójdą podbijać wielki świat… Z drugiej strony, gdy
każdego dnia słyszę, jakich krzywd doświadczają malutkie dzieci na całym
świecie, zastanawiam się, kto może dać mi gwarancję, że akurat moich dzieci nic
złego nie spotka? Nikt. I to jest właśnie ten niepokój, owa troska, które
sprawiają, że jestem i żyję dla swoich dzieci każdego dnia…
Jeśli w tym dzikim świecie istnieje
choćby jedna wartość, o którą należy walczyć zawsze i do końca, to jest to
życie niewinnego dziecka…
Jestem
wdzięczna, że los pozwolił mi zostać matką dwójki wspaniałych dzieci. Wierzę,
że miliony matek na całym świecie myślą tak jak ja dzisiaj. Niech więc 1
listopada będzie trochę radosny, a trochę smutny, bo macierzyństwo to wielki
dzban, z którego raz leje się słodki miód, a raz cierpki ocet…
A.Ma.Sz!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz