poniedziałek, 27 sierpnia 2012

"Chusta – usypianka" - piąta recenzja Ani, mamy Helenki


Tym razem chciałybyśmy podzielić się z Wami pewnym spostrzeżeniem o dodatkowej, bardzo przydatnej funkcji naszej chusty. Wielokrotnie udało nam się już przekonać, że poza wygodnym sposobem transportu, z którego korzystamy na co dzień, chusta jest też wspaniałą „usypianką” :).
Każde dziecko ma potrzebę bliskości i miłości, co w połączeniu z wrodzoną ciekawością świata i wieloma nowymi wrażeniami dostarczanymi przez codzienne spacery w chuście, często skutkuje spontaniczną drzemką. Nie potrzeba wtedy smoczka ani innych „gadżetów” - Helenka spokojnie zasypia wtulona w mamę. Delikatne kołysanie, bliskość niemal jak „skóra do skóry” i zapach rodzica dają maleństwu poczucie bezpieczeństwa i wyciszają je. Czego efekt widać na załączonej fotografii :):


Po 2 miesiącach testowania zdążyłyśmy przekonać się jak wiele zalet ma „chustonoszenie”, a co więcej, myślę, że wciąż sporo nowych odkryć przed nami. Cieszę się, że swoją przygodę z „be close” rozpoczęłyśmy dość wcześnie, gdy Helusia kończyła 3 miesiące. Dzięki temu ja stopniowo przyzwyczajam swoje mięśnie do rosnącego ciężaru, a córeczce szybko udało się polubić chustę.
Biorąc pod uwagę nasze dotychczasowe doświadczenia mówimy chustom zdecydowane TAK!



poniedziałek, 20 sierpnia 2012

"Lato pod hasłem chustowanie" - czwarta recenzja Aleksandry


Lato w pełni. Ciągle coś się dzieje, słońce przygrzewa, cudnie jest po prostu. Zdecydowanie ta pora roku którą teraz mamy bardzo sprzyja chustowaniu i bez naszej ukochanej szarej chusty się w ogóle z domu nie ruszamy:)
Za co cenię ją najbardziej? Postaram się w skrócie Wam teraz o tym opowiedzieć.
Latem wiadomo, tłumy są wszędzie co często jest utrudnieniem, gdy się ma małe dziecko ale chusta sprawia, że nie są one nam straszne. Możemy wszędzie zabrać Majkę ze sobą, a ona czując naszą bliskość ma pełne poczucie bezpieczeństwa. W dodatku nie musimy przez wszystkich przepychać z wielkim wózkiem, tylko w spokoju sobie spacerujemy.
Kolejna sprawa to to, że Majka jest jeszcze zbyt mała na spacerówkę za to w gondoli mało widzi i się zwyczajnie nudzi. Dlatego ostatnio wózek jest be, zaś chusta to zupełnie inna sprawa:) W chuście można cały świat podziwiać, rozglądać się to w lewo, to w prawo, uśmiechać do ludzi, a kiedy słońce za mocno przyświeci to można szybko i bezpiecznie schować się w jej połach:)
Dla mnie chusta to synonim wygody. Mogę wszędzie ją szybko ze sobą zabrać, zajmuje mało miejsca, wiąże się ją naprawdę szybko i sprawia, że życie z maluchem jest łatwiejsze. W dodatku materiał, z którego jest wykonana, jest naprawdę przewiewny co daje spory komfort.
Jeżeli chodzi o chustowanie to jesteśmy zdecydowanie na tak:)
A tu kilka ujęć z naszych przygód chustowych, tym razem dumnie prezentuje się w niej tatuś:):





"BAAARDZO ZAJĘTE ECO NOSIDEŁKO!!!" - czwarta recenzja Beaty


Nasze nosidełko w ostatnim czasie było baaaaardzo zajęte, miało kilku nowych lokatorów i sporo podróżowało, zaprzyjaźniało się, dopasowywało do brzdąców o różnej wadze i do noszących wysokich, niskich, chudych i tych jeszcze chudszych :) Wybawiało z opresji, wycierało łzy, słuchało żali, koiło ból, uspakajało, usypiało, otwierało nowe niedostępne do tej pory horyzonty, wyręczało w noszeniu i towarzyszyło w zabawie… Jak sami widzicie miało „paski” pełne roboty ;)
Najpierw pojechało z rocznym Jankiem w Góry Świętokrzyskie i pozwoliło na eksplorację wszelkich niedostępnych dotąd ścieżek. Bardzo Janka polubiło (zresztą z wzajemnością) chociaż mówi też, że mógłby trochę ciszej chrapać :) ponieważ jak się okazało Janek uwielbiał w nim spać… ;)
Po przyjeździe nosidełko chwilę odpoczęło, rozluźniło paseczki, rozpięło klamerki, rozprostowało pasy naramienne, odczepiło śliniaczek i kapturek, nawet suwaczek w kieszonce rozpięło i po prostu się relaksowało… a wszystko z myślą o czekającym je wyzwaniu, czyli ZLOCIE CZAROWNIC a dokładnie ZLOCIE WRZEŚNIOWYCH MAMUŚ  i BOBASÓW :)
Oj napracowało się tam i to bardzo, czekały na nie nie lada atrakcje i konkurencje… Najpierw musiało sobie dać radę z ząbkowaniem małej Lili, a było to niełatwe zadanie, wózek nie pomagał, ręce też nie, ani butelka, ani smoczek… słownie NIC, malutka się strasznie męczyła… Zaproponowałam wtedy nosidełko na co usłyszałam, że „to nic nie da, nie ma szans… Lila nie cierpi nosidełka” ale po chwili zrezygnowani i zmęczeni już rodzice przystali na propozycję… a żebyście widzieli ich miny 5 minut później, kiedy Lila przytuliła się do mamy i po prostu zasnęła :D W efekcie mała Lila ma już swoje własne szaro różowe ECO nosidełko :) a pseudo - ergo nosidełko, którego tak do tej pory nie cierpiała poszło w zapomnienie :)

Drugim wyzwaniem była gra w bule… tak, tak, nie „przesłyszeliście” się otóż, mamusia zażyczyła sobie, że będzie grać i już… i to na dodatek z Filipem… niemożliwe?? To zobaczcie sami :P :) W końcu co dwie osoby to nie jedna :) :P a Fifi po 5 minutach padł :P
Trzecim wyzwaniem była mała Emilka która jak jej mama mówi „nie cierpi wszystkiego w/na czym się siedzi”… no i faktycznie już po kilku minutach postanowiła jednak poćwiczyć świeżo nabytą umiejętność chodzenia zamiast być noszona… ale nad tą „panienką” popracujemy jeszcze w październiku ;)
Po powrocie ze zlotu nosidełko znów zażywa relaksu i zbiera siły, bo już na dniach będzie nam niezbędne 24h/dobę… a to może oznaczać tylko jedno… idzie nam NA RAZ… UWAGA… 5 zębów… ojjjjj będzie HARDCORE :-/ Obawiam się, że po takich przejściach nosidełko może mieć zakwasy nawet w pasie biodrowym ;P

No cóż, na dzisiaj byłoby na tyle!!! W następnej recenzji spodziewajcie się małego instruktażu nosidełkowania!!! :)

Paaaaaa!!!!!




"Na zakupach" - czwarta recenzja Ani i Helenki



Tym razem opiszemy jak chusta pomaga nam w załatwianiu codziennych obowiązków – a dokładniej w robieniu zakupów. 
Każdy rodzic z pewnością zauważył jakim utrudnieniem w sklepie bywa wózek – zwłaszcza z gondolą. Jest sporych rozmiarów i nie zawsze udaje się nim zręcznie manewrować wśród sklepowych alejek. W małych sklepach osiedlowych wejście z wózkiem jest czasami wręcz niemożliwe. W takich sytuacjach świetnym rozwiązaniem jest chusta i wraz z Helenką bardzo często z niego korzystamy.

Dodatkowym atutem zakupów w chuście, jest możliwość przyglądania się towarom na pólkach, co moja córeczka uwielbia :). Zachwycają ją różnorodne kolorowe opakowania i z zaciekawieniem rozgląda się na wszystkie strony, a nawet sama sięga po niektóre. Chusta nie krępuje ruchów, więc mama bez problemu może wrzucać do koszyka potrzebne produkty.
Z powodu dość chłodnej aury, wybierając się dziś na zakupy, musiałyśmy się cieplej ubrać. Miałyśmy więc okazję do wypróbowania chusty w deszczowe popołudnie. Było nam obu bardzo cieplutko, gdyż Helusię oprócz odpowiedniego stroju otulały dwie warstwy chusty, a ja bez problemu włożyłam kurtkę (wiązanie „podwójny X” ma supeł z przodu, więc chusta zupełnie nie przeszkadzała).
Ponieważ kolory naszej chusty są bardzo energetyczne i intensywne, wspaniale kontrastowały z pochmurną pogodą i wyróżniały się na tle szarych ulic :).

czwartek, 16 sierpnia 2012

"Bezpieczeństwo w Zaffiro" - trzecia recenzja Kamili


Witajcie Kochani!

Po dość długiej nieobecności, która spowodowana była grypskiem przeokropnym wracamy pełni sił i nowych wrażeń o Naszym Eco Lokatorze. Dni Nam troszkę przez dolegliwości żołądkowe poprzemijały przez place, ale dzięki temu jeszcze bardziej skupiliśmy się na aspekcie BEZPIECZEŃSTWA w Zaffiro. Zacznijmy może od tego, że Nasz Maluch w nosidełku może czuć się całkowicie swobodnie, a przy tym o jego bezpieczeństwo dbają takie elementy jak: pasy wewnętrzne, regulowany pas piersiowy, klamra mocująca pas ramienny  i oczywiście atestowana klamra, która uniemożliwia jakiekolwiek rozpięcie się nosidełka…. Ale wszystko po kolei! Z Nas już się tacy mali Eksperci zrobili, a przecież dla niektórych z Was może to być zupełna nowość, a co za tym idzie niezwykła ciekawość .
Ważną informacją jest także fakt, że ZAFIFIRO spełnia NAJNOWSZE EUROPEJSKIE STANDARDY BEZPIECZEŃSTWA.

POD LUPĘ TYM RAZEM WZIĘLIŚMY :

PAS PIERSIOWY :



To niezwykle istotny element w całej konstrukcji Naszego nosidełka. Jego regulacja sprawia, że idealnie dostosuje się zarówno do osoby bardzo szczupłej jak i do szerszej tu i ówdzie. Niby taka drobnostka ale dobrze założone nosidełko nie tylko zwiększa komfort u Naszej pociechy ale u Nas samych. Co za tym idzie spacerowanie i podróżowanie razem z Eco staje się ogromną przyjemnością i lekkością [ w końcu dzięki idealnie wyprofilowanemu pasowi biodrowemu Maluch waży jakby połowę mniej …przez fakt, ze ciężar ciała jest doskonale rozkładany na poszczególne części rodzicowego ciała].

PASY WEWNĘTRZNE:

PLUS :

[ ZACZEPY DO PĘTLI ]

Stwierdzam, że znacznie przydają się w przypadku mniejszego Dziecka…Tworzą doskonały duet w połączeniu z zaczepami do pętli właśnie w przypadku całkiem Maleńkiej Pociechy. My mamy sobie już prawie 16 miesięcy  i Nasza Amelka stabilnie siedzi w nosidełku- nie wywija się- nie wykonuje akrobacji przy czym jej ruchy są bardzo stabilne… jeśli chodzi natomiast o Maluszki to właśnie dla nich i dla ich rodziców pasy wewnętrzne staną się wybawieniem i kolejnym dodatkowym zabezpieczeniem . Doskonale przecież wiadomo, że na samym początku Nasze Skarby mają wiotkie nóżki, rączki, – co za tym idzie bezpieczeństwo jest tutaj szczególnie ważne i to Nam Zaffiro w 100 % gwarantuje.

KLAMRA MOCUJĄCA PAS RAMIENNY



Każda klamra w Zaffiro jest naprawdę wykonana na medal i to w dodatku złoty. Miałam do czynienia z wieloma zabezpieczeniami i te naprawdę biją wszystko na kolana. Solidne, wykonane z dobrej jakości tworzywa- nie luzujące się samoistnie – możemy być pewni, że i w tym przypadku bezpieczeństwo Naszego Malucha jest w dobrych rękach. W końcu każda klamra pełni istotną rolę w tej całej Nosidełkowej układance i każda jest wyjątkowo ważna. Tutaj : ogromne ukłony w stronę firmy WOMAR za taką dokładność w każdy nawet najmniejszy detal .


ATESTOWANA i tym razem kolejna klamra.



To nie nowość, to nie hit, że i tym razem zachwytów nie ma końca. Nie dość, że Nosidełko stało się dla mnie wybawieniem w wielu codziennych sytuacjach to i wszystko jest na plus i chyba stanę się za niedługo monotematyczna ale cóż zrobić gdy końca ochów i achów nie ma . Mowa zatem o klamrze, która znajduję się tuż przy zapięciu pasu biodrowego. Dzięki CZERWONEJ BARWIE jestem znaczniej wyczulona na to by zawsze upewnić się, że na pewno zablokowałam to co trzeba i możemy wyruszać na kolejną wyprawę.

Podsumowując FIRMA WOMAR naprawdę mile mnie zaskoczyła- bo ja mimo swojej szperaczej natury nie znalazłam żadnego elementu, który by mnie w jakiś sposób zniechęcił czy też odepchnął swym defektem.

Wspomniałam Wam  tylko o kliku aspektach, które idealnie zadbają o bezpieczeństwo Naszych Pociech, jednak bez odzewu nie może pozostać REGULACJA- to słowo mogłoby spokojnie zastąpić nazwę Naszego Lokatora- albowiem NOSIDEŁKO dostosuje się idealnie jak i do mamy jak i do taty- do cioci, wujka i mogłabym tak wymieniać . Regulowany mamy pas piersiowy ,pas biodrowy  czy też pasy ramienne- poza tym nic nam się nie pląta wszystko ma tutaj swoje miejsce- w tym przypadku ; idealnie sprawdzają się szlufki, które pomieszczą nadmiar taśm, który pozostaje po wyregulowaniu wszystkich elementów.
BILANS NA DZIEŃ DZISIEJSZY:
MINUSÓW póki co brak i nie zakłada się na to by jakiekolwiek miałyby się pojawić.
PLUSY : Wielkie podziękowania ślemy w stronę firmy WOMAR po raz kolejny za to, że jesteśmy takimi szczęściarzami i w Eco możemy sobie nosić Nasze dziecię do woli.

SERDECZNIE WAS POZDRAWIAMY I DO SZYBKIEGO USŁYSZENIA!

środa, 8 sierpnia 2012

"Ciężar świata na matczynych barkach… lub w nosidle :)" - trzecia recenzja Beaty


Cześć kochani!!!!
Przepraszamy, że tak Wam zginęliśmy na chwilę ale już się poprawiamy :)
Ciężar świata na matczynych barkach… lub w nosidle :)
Myślę, że każda mama podpisze się pod tym, że przychodzi czasem w życiu taki moment, że wzięłoby się ciężar całego świata na swoje barki, aby tylko ulżyć choremu maluszkowi :( i nam się taki właśnie moment przytrafił… moment nazwany bliżej nieokreślonym  wirusem… odkąd Fifi chodzi do żłobka na słowo wirus nieustająco dostaję dreszczy :( paskudztwo już chyba setne w ciągu ostatnich 5 miesięcy ale chyba najbardziej odczuwalne… Fifi calusieńki dzień był marudny, a to dla niego jest nowością i cały dzień było tylko ”tuli tuli” w mamusię, żaden tatuś, żadne zabawki, żadne smakołyki nie były w stanie pocieszyć mojego smutnego synka :( a jak tu funkcjonować, kiedy cały dzień na rękach ma się małego płaczącego i tak bezbronnego szkraba??? Pół dnia nam się jakoś udało, ale trzeba przecież coś zrobić… coś posprzątać, ugotować itp… a zresztą same wiecie jak to jest … kiedy plecy odmówiły już posłuszeństwa, a ręce zaczęły więdnąć nagle mnie olśniło..
EUREKA!!!!!!! NOSIDEŁKO!!!!
Z wygody i dla bezpieczeństwa Fifika zapięłam go tym razem na plecach, Fifi wtulał się we mnie a ja gotowałam, podlewałam ogródek i sprzątałam.
Mój skarb mógł dzięki temu czuć moją bliskość, której tak bardzo tego dnia potrzebował, a ja zagadując go cały czas i opowiadając co robię mogłam nadrobić domowe obowiązki…
W ten oto sposób zamieniłam ciężar świata na zupełnie nieodczuwalny ciężar 11 kg, ale efekt był ten sam – usatysfakcjonowana mama i jeszcze bardziej usatysfakcjonowany Fifi :)
W następnej notatce będziecie mogli zobaczyć i poczytać o testowaniu nosidełka na zlocie z forum wrześniowych mam :) W efekcie jedna z mam już czeka na przesyłkę z nosidełkiem :) Ale o tym już wkrótce!!!

PS. Chwalimy się, że już skończyliśmy 11 miesięcy :) :)




poniedziałek, 6 sierpnia 2012

"W chuście na basen?" - trzecia recenzja Ani i Helenki


W chuście na basen?
Kolejna okazja do wypróbowania naszej nowej chusty nadarzyła się podczas cotygodniowego wyjścia na basen. Tym razem jednak, ze względu na pogodę, postanowiłyśmy posłużyć się innym rodzajem wiązania – zwanym „podwójnym X”. Myślę, że zdecydowanie bardziej nadaje się na upały, ponieważ maleństwo ma w nim nieco więcej swobody – boki nie są całkowicie zabudowane, jak w kieszonce. W „podwójnym X” chusta dużo łatwiej się dociąga, więc zawiązuje się go bardzo szybko.  

Podczas wizyty na basenie chusta okazała się bardzo pomocna, mając wolne ręce, mogłam bez trudu zabrać ze sobą niezbędne rzeczy. Nie straszne nam również były liczne schody i krawężniki, które pojawiły się na naszej trasie.
Przygotowania poszły nam bardzo sprawnie i już po chwili mogłyśmy wraz z Helenką zanurzyć się w wodzie, co w tak upalną pogodę było jeszcze przyjemniejsze niż zwykle.


Po trzech kwadransach „wodnych harców” Helenka zwykle domaga się posiłku i tu również bardzo pomocna okazała się nasza chusta. Ułatwiła nam karmienie – udało nam się to zrobić wygodnie i dyskretnie, co nie zawsze jest łatwe. A co więcej, mogłam użyć chusty jako „kocyka”, gdy pojawiła się taka potrzeba. Testowanie na basenie uznajemy zatem za zaliczone :).

czwartek, 2 sierpnia 2012

" Zwiedzamy w chuście zawiązani:) " - trzecia recenzja Aleksandry


Co jak co ale do wygody naprawdę łatwo się przyzwyczaić. Mamy to szczęście, że Maja zdecydowanie chustę pokochała całym sercem, a dla nas to olbrzymi komfort.
Lubimy wraz z mężem żyć aktywnie, a jak wiadomo w wielu miejscach utrudnione jest dostanie się wózkiem. Dlatego też chusta jest naszym zbawieniem. W dodatku Maja nie zawsze ma dobry humor i często potrafi się w wózku denerwować bo po pierwsze chce sobie oglądać świat, a na leżąco oprócz nieba i mamy niewiele widać, a po drugie uwielbia być przytulana i noszona. Również, gdy jest już zmęczona i poirytowana wsadzenie jej do chusty jest świetnym rozwiązaniem. Chwila moment i mała się uspokaja, aby już za chwilę odpłynąć w senne marzenia. My zaś możemy chodzić, zwiedzać, wszędzie szybko się przemieszczać i jeszcze mamy z mężem jak za ręce się złapać;) Ostatnio zwiedzaliśmy wraz z chustą Womaru Jastarnię. Cudowna wycieczka, piękna pogoda i Maja w podwójnego x  zawiązana:) Najpierw w chuście nosiła mama, a następnie ster przejął tata. Naprawdę uwierzcie mi, że zawiązywanie chusty to dosłownie minuta.  Bez problemu zmienialiśmy się z mężem póki co wykorzystując nasze ulubione wiązanie, choć inne też już zaczynamy ćwiczyć. Spotkałam się z opiniami, że niefajne jest to, iż chusta ma nadruk tylko z jednej strony. Dla mnie to właśnie duże ułatwienie bo wiem, że kiedy tylko nadrukowaną stronę widać to mamy dobrze zawiązaną chustę, a kiedy podczas zakładania chusta nam się przekręci od razu właśnie po tym braku nadruku to odkrywamy. Przy małym doświadczeniu takie rzeczy również pomagają.  Sama chusta jest  zaś naprawdę przepiękna  i nawet podczas długiego chodzenia sprawia, że sześć kilo Mai jest prawie w ogóle nie odczuwalne. Szczerze mówiąc ostatnio bardziej ciążyła mi torebka;)
Z naszej wycieczki mamy fantastyczne wspomnienia, a dzięki  naszemu nowemu nabytkowi nasze podróżowanie stało się jeszcze bardziej przyjemne. Nie wspominając również o miłym uczuciu gdy każdy na nasz widok sympatycznie się uśmiechał:)