piątek, 12 sierpnia 2011

Magdalena - cz. 3 - Z eco w Łazienkach


Witam w kolejnej, już trzeciej, przygodzie z naszym nosidełkiem ergonomicznym Eco. 


Od ostatniej odsłony na szczęście pogoda się poprawiła i było zdecydowanie więcej okazji do wyjścia na dwór, na spacerki. Tym razem zarówno ja, jak i mój mąż, nosiliśmy naszego synka w nosidełku.

Jak na razie obojgu przypadła nam do gustu metoda noszenia na brzuchu z pasami ramiennymi skrzyżowanymi, dlatego też często właśnie w ten sposób nosimy Igorka. Spacerki po naszym mieście sprawiają nam dużo przyjemności, Igorek ogląda sobie wszystko z góry, dzięki czemu ma lepszy widok, bo przecież dużo fajniej ogląda się gołębie z wysokości, na dodatek jak się jest przytulonym do mamy lub taty niż z wózka. Co teraz zauważyliśmy – nasz synek strasznie lubi obgryzać szelki w nosidełku, nie wiem czy to wina tego, że jest za mały i po prostu przeszkadzają mu, czy też wychodzących zębów i w ten sposób łagodzenia sobie bólu. W każdym bądź razie szelki z obu stron po spacerach są strasznie uślinione i mokre :D


W tygodniu przeważnie spacerujemy z synkiem po mieście, ale jak tylko jest ładna pogoda w weekend, to często wybieramy się na jakieś dłuższe wyprawy, przy okazji żeby coś pozwiedzać i pokazać synkowi różne miejsca. Tym razem wybraliśmy się do Łazienek w Warszawie. Była piękna pogoda, więc spacerowanie po parku w Łazienkach był dla nas super relaksem ( może poza gryzącymi komarami ).

Tym razem to ja nosiłam Igorka. Chodziliśmy dosyć długo, oglądaliśmy pawie, gołąbki, ruszające się na drzewkach listki, pływające kaczki ( to największe atrakcje dla Igorka ). Po niecałych 2 godzinach zrobiliśmy przerwę, aby wyjąć Igorka z nosidełka i żeby mógł przyjąć inną pozycję, bo już zaczynał się wiercić i kręcić. Chyba tak długo w takiej pozycji nie podobało się Igorkowi, bo już jak odpoczął, zjadł i się trochę pobawił, to nie chciał już wejść do nosidełka, wolał jak tatuś tradycyjnie go nosił. Ale nasz synek to straszny wiercioch, więc i tak sądzę że długo wytrzymał w takiej pozycji, bo zazwyczaj w domu to nawet na 5 sekund nie usiądzie i nie odpocznie.


Nadal mały kłopot sprawia nam regulacja pasków, tym bardziej, że korzystam z nosidełka zarówno ja, jak i mój mąż i za każdym razem musimy wyregulować paski pod siebie. Często musimy korzystać z wzajemnej pomocy, żeby wszystko ładnie było zapięte. Ale jak to się mówi, praktyka czyni mistrza, więc mam nadzieję, że po pewnym czasie sami będziemy sobie dawali z tym radę.

Pragnę jeszcze dodać, że również jako posiadaczka chusty Waszej firmy, stwierdzam, że przy upałach, w chuście jest trochę chłodniej niż w nosidełku. Dlatego też nosidełko moim zdaniem jest bardziej praktyczne przy chłodniejszej aurze. Aczkolwiek w nosidełku dziecko jest stabilniej ułożone niż w chuście, więc przy jakiejś pracy, zakupach czy też momentach gdzie potrzebne nam są obie ręce nosidełko sprawdza się w 100%.

W następnej odsłonie opiszę kolejną metodę noszenia dziecka – tym razem będzie to noszenie na plecach. Ciekawe czy naszemu synkowi ta metoda przypadnie do gustu i czy da się go w ogóle włożyć do nosidełka. Na pewno teraz już wiem, że to tatuś będzie go tak nosił, bo gdybym ja go tak nosiła, to miałabym wyrwane wszystkie włosy, gdyż mój synek uwielbia to robić, a ja niekoniecznie to lubię :D

1 komentarz: