środa, 31 sierpnia 2011

Helena - cz. 4 - Spacery z tatą...

Witam

Przez ostatni tydzień mamy za oknem piękną słoneczna pogodę, ale żeby nie było zbyt pięknie to Adaś jest ostatnimi dniami bardzo marudny głównie przez górne jedynki, które w końcu wczoraj się przebiły.

Żeby upał nie był dla małego zbyt męczący na spaceru zazwyczaj wychodzimy rano kiedy jest rześko i przyjemnie. Mój mąż ostatnio często pracuje na drugą zmianę więc to on wychodzi z małym a ja mam czas żeby spokojnie wybrać się do pracy. Całe przygotowanie do wyjścia na poranny spacer z Adasiem trwa bardzo krótko, gdyż nie ma już potrzeby wyciągać wózka i znosić go po schodach, wystarczy małego włożyć w nosidełko i można wychodzić.

Podczas takich porannych wycieczek Tomek zabiera małego nad rzeczkę która przepływa niedaleko a w drodze powrotnej kupują świeże pieczywo w pobliskiej piekarni albo wstępują do pobliskiego sklepu. Kiedy mąż ma na drugą zmianę poranki zawsze należą do niego, ponieważ chce być blisko Adasia, a dzięki nosidełku ma tę bliskość dosłownie. Adaś czuje się bardzo dobrze w swoim nosidełku i po ok. 30 min zazwyczaj zasypia i to bez smoczka co jest dla mnie zaskoczeniem. Po takim porannym spacerze Adaś wraca do domu w doskonałym humorze i z energią na dalsze psoty.

wtorek, 30 sierpnia 2011

Monika - cz. 3 - z eco w deszczowej aurze

Witamy serdecznie :)

Zgodnie z obietnicą postaramy się opowiedzieć naszą przygodę z eco podczas deszczowej pogody.

Ostatnie dni naszych wakacji popsuły nam troszkę pogodę był na przemian deszcz, słońce, deszcz… Stwierdziliśmy z mężusiem, że to dobra okazja by zabrać dzieci na wycieczki :) I tak na pierwszy rzut było ZOO w Gdańsku-Oliwie :) Staliśmy grzecznie w kolejce i po wykupieniu bilecików możemy już z całą rodzinkę wchodzić do świata zwierząt :) Dzieciaki były mega ucieszone widząc tyle zwierzątek  Bartuś non stop podbiegał to tu to tam, ciągle pytał co to, co to :D Kasiula zdumiona patrzyła na poruszające się zwierzątka, podsyłając im co chwilę swój przesłodki uśmiech. Miło było pospacerować się po ZOO, mieliśmy porównanie do naszego rodzimego i oba są ogromne, ale jakoś bardziej mi się podobało to gdańskie - więcej dużych zwierzątek z boskimi żyrafkami na czele, których niestety nie ma w Krakowie :) Nasza panna z nadmiaru wrażeń po ponad 2 h chodzenia słodko usnęła, a przed nami było dopiero połowa ZOO. Starszak dzielnie się trzymał, chciał zobaczyć jak najwięcej, oczywiście wpadło mu do głowy ze może się wybrałby się na „małpi gaj” co rodzice skutecznie wybili z jego szalonej główki :) I tak po 4h zakończyliśmy zwiedzenia ZOO. Kasia zdążyła się tuz przed wyjściem przebudzić i głośno zawołać swoje jedzonko, Bartuś nie miał już siły chodzić więc wylądował u tatusia na barana, gdzie po chwili zasnął jak zabity :) Kolejnym naszym punktem wycieczki było Władysławo. Zaparkowaliśmy autko na uboczu miasta i spokojnym spacerkiem dotarliśmy na deptak. Postanowiliśmy zrobić sobie przerwę, nasz urwisek nie myślał w ogóle o tym by choć na chwilę usiąść. Strasznie mu się spodobały autka, statki, i wszelkie inne zabawki bujane, te w których wrzuca się pieniążek :) Rany kolega tak się tym zafascynował, ze co chwilę przeskakiwał z jednej na drugą i przychodził i mówił – mama daj.. i wyciągał rączkę – oczywiście chodziło o pieniążek na wrzucenie :) Po odpoczynku i przekonaniu uparciucha, że idziemy dalej wyruszyliśmy w kierunku portu. Mięliśmy tu małego pecha bo się okazało, że wszystkie stateczki dopiero co wyruszyły, a następne były za godzinę :) Cóż, musieliśmy zrezygnować z obiecanej podróży statkiem, strasznie się wtedy pogoda popsuła, mocno wiało i zerwała się chmura. Skierowaliśmy się z powrotem w stronę miasta, niestety pogoda nie wygląda na taka jakby się miała zaraz poprawić, wiec postanowiliśmy powoli wracać do domu.

Mieliśmy wiec okazje przetestować nasze nosidło w takich warunkach. I muszę przyzwać ze również rewelacyjnie się sprawiło !!! Ogromny plusik tutaj za dodatkowy kapturek który chroni dziecko przed zmoknięciem, bardzo łatwo się go dopina do nosidła za pomocą rzepu. Dodatkowo ślicznie się prezentuje wraz z całym nosidłem :) Rzecz niezmiernie praktyczna co mieliśmy się okazję przekonać, no i gdy jest piękna pogoda i jest nam nie potrzebny można go schować do kieszonki przy pasie i mieć tym samym zawsze przy sobie w razie godziny WU :) Jeśli czas chodzi o odczucia dziecka – naszej Kasi bardzo się podobało, na początku musieliśmy ja do niego przekonać bo usilnie co chwilę próbowała ściągnąć, ale taka to nasza agentka wszystko co na głowie opaski, czapki ściągam i wyrzucam i jaką ma przy tym zabawę jak mama podnosi i zakłada na córcia robi znów to samo :) Wiec jak się już udało przekonać i dała sobie spokój, była mega zaskoczona widząc, że tata niesie coś jeszcze nad swoja głowa to coś w postaci parasola :) Nasze wycieczki z Eco podczas deszczyku możemy uznać za udane, gdyż podczas wyprawy wózeczkiem, mając folie ochronną co chwilę Kasi parowało co jej się nie podobała i wyrażała to mega marudzeniem . A z eco cała przehappy :)

Pozdrawiamy serdecznie :)

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Karolina - cz. 3 - eco pomocnik


Witam,


Nadeszła w końcu ta chwila kiedy ogarnął Nas remontowy nastrój. Wzorki, glazury, panele aż człowiekowi świat mieni się w oczach. Teraz też już wiemy jak ciężko kupić jest tapetę jaka człowiekowi odpowiada. A przecież wydawałoby się, że tapeta to taka prosta sprawa. Nic bardziej mylnego. Nasz tatuś całe dnie spędza na budowie jak to mówimy. Maluje, klei i takie tam. A my z Niuśką same w domu. I nie ma lekko. Jakoś trzeba sobie radzić. Jak już dotrzemy do domu po pracy i żłobkowaniu to zazwyczaj udajemy się na zakupy żeby coś w garze pomieszać i zmęczonemu Mareckiemu ugotować. Jesteśmy z tym same ale na szczęście mamy Eco:). Teraz już wiem jak ciężko samemu w Eco się odziać. Ale jakoś próbujemy ogarnąć tą ekwilibrystykę:). Najpierw zbroi się mama zapinając pas. A gdy już go zapnie to gania Niuśkę. A nie jest to łatwe, bo ten maluch pełza po mieszkaniu jak żołnierz z turbodopalaniem:). Ale jak już ją złapie siadamy sobie na łóżeczku i po kolei chowamy wszystko co pod pasami ma być schowane:). Fiku miku i jakoś w końcu się upinamy:). Pocieszam się tym, że praktyka czyni mistrza:). Może nagramy filmik instruktażowy dla samotnie wojujących z Eco;). Kiedy się już odziejemy ruszamy do sklepu:). Mama ma wolne rączki a Niuśka obserwuje:). Niestety same sobie zdjęcia nie zrobimy ale za to możecie zobaczyć uśmiech Niuśki, który ma trakcie nosidłowania i po nim też:).

pozdrawiamy
Remontowcy

czwartek, 25 sierpnia 2011

Magdalena - cz. 4 - U Taty na plecach... :)

Witam Was serdecznie
Na początku kolejnej przygody z Eco nosidełkiem pragnę sprostować jedną rzecz, a mianowicie w drugiej części prezentowałam metodę noszenia na brzuchu z pasami ramiennymi skrzyżowanymi i na zdjęciu widać, że pas piersiowy  ( tzw. łącznik ) został zapięty, a nie powinien. Prawidłowo pas piersiowy powinien być rozpięty lub całkowicie zdjęty. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie, bo wszystkiego dopiero się uczymy. Zdjęcia poniżej przedstawiają tą różnicę:

 

Od ostatniej odsłony  wiele się nie zmieniło. Najbardziej lubimy nosić Igorka na brzuchu, bo szczerze przyznam, że jest to najłatwiejsza metoda noszenia.
Ale trzeba pójść dalej i zmierzyć się z trudniejszym wyzwaniem, a mianowicie noszenie na plecach. Pierwsza próba okazała się bardzo trudna i zakończyła się fiaskiem, gdyż nasze dziecko za żadne skarby nie chciało wejść do nosidełka w tej pozycji, lub też wybraliśmy zły moment na spróbowanie tej metody, bo Igorek był już trochę zmęczony. Ale w następnej próbie było już lepiej...oczywiście spróbowaliśmy tego w domu, w bezpiecznym miejscu, bo to nie takie łatwe jak mogłoby się wydawać. Jednej osobie na początku było by trudno tym bardziej przy tak ruchliwym dziecku jak nasz synek.

Ale w końcu się udało i na początek ponosiliśmy Igorka po domku, żeby się przyzwyczaił do nowej pozycji. Oczywiście tak jak już wspomniałam w poprzedniej odsłonie, ta metoda noszenia zarezerwowana jest wyłącznie dla tatusia, gdyż ja bym miała powyrywane włosy ( Iguś uwielbia ciągnąć mnie za włosy i je wyrywać :D )
A później wyszliśmy na spacerek. Igorkowi bardzo się podobało, bo z innej perspektywy oglądał sobie co się wokół niego dzieje. Po przejściu parunastu metrów Iguś sobie zasnął.

Z racji tego, że na długi weekend odwiedzili nas moi rodzice, często spacerowaliśmy sobie oczywiście z naszym nosidełkiem Eco.

Nosidełko świetnie się sprawdza na spacerach, na zakupach i wszędzie tam gdzie chcemy pójść z dzieckiem, a nie bierzemy wózka, lub tak jak w przypadku Igorka, dziecko nie lubi jeździć we wózku.
W weekend byliśmy w Warszawie na Akademii Zdrowego Rozwoju oczywiście prezentując nasze nosidełko  To świetne doświadczenie dla każdego rodzica i nie tylko. Można lepiej zrozumieć i zaspokoić potrzeby dziecka. Specjalny wystój domku i możliwość doświadczenia wyzwań, jakie stoją przed dziećmi w miarę ich rozwoju sprzyjają lepszemu zrozumieniu ich potrzeb.
Na własne oczy można się przekonać w jaki sposób dziecko postrzega chociażby rzeczy codziennego użytku, jaki gigantyczny widzi pilot od telewizora, jakie ciężkie i wielkie są dla dziecka sztućce i naczynia, jak ciężko jest dziecku się ubrać i wiele bardzo interesujących  rzeczy. Polecam każdemu – to niesamowite uczucie „zamienić” się na parę chwil w małe dziecko.
To tyle będzie w tej odsłonie, zachęcam serdecznie do czytania i do usłyszenia w następnej.
Pozdrawiamy serdecznie – M.I.R.