Co jak co ale do wygody naprawdę
łatwo się przyzwyczaić. Mamy to szczęście, że Maja zdecydowanie chustę
pokochała całym sercem, a dla nas to olbrzymi komfort.
Lubimy wraz z mężem żyć aktywnie,
a jak wiadomo w wielu miejscach utrudnione jest dostanie się wózkiem. Dlatego też
chusta jest naszym zbawieniem. W dodatku Maja nie zawsze ma dobry humor i
często potrafi się w wózku denerwować bo po pierwsze chce sobie oglądać świat,
a na leżąco oprócz nieba i mamy niewiele widać, a po drugie uwielbia być
przytulana i noszona. Również, gdy jest już zmęczona i poirytowana wsadzenie
jej do chusty jest świetnym rozwiązaniem. Chwila moment i mała się uspokaja,
aby już za chwilę odpłynąć w senne marzenia. My zaś możemy chodzić, zwiedzać,
wszędzie szybko się przemieszczać i jeszcze mamy z mężem jak za ręce się
złapać;) Ostatnio zwiedzaliśmy wraz z chustą Womaru Jastarnię. Cudowna
wycieczka, piękna pogoda i Maja w podwójnego x zawiązana:) Najpierw w chuście nosiła mama, a
następnie ster przejął tata. Naprawdę uwierzcie mi, że zawiązywanie chusty to
dosłownie minuta. Bez problemu
zmienialiśmy się z mężem póki co wykorzystując nasze ulubione wiązanie, choć inne
też już zaczynamy ćwiczyć. Spotkałam się z opiniami, że niefajne jest to, iż
chusta ma nadruk tylko z jednej strony. Dla mnie to właśnie duże ułatwienie bo
wiem, że kiedy tylko nadrukowaną stronę widać to mamy dobrze zawiązaną chustę,
a kiedy podczas zakładania chusta nam się przekręci od razu właśnie po tym
braku nadruku to odkrywamy. Przy małym doświadczeniu takie rzeczy również
pomagają. Sama chusta jest zaś naprawdę
przepiękna i nawet podczas długiego
chodzenia sprawia, że sześć kilo Mai jest prawie w ogóle nie odczuwalne.
Szczerze mówiąc ostatnio bardziej ciążyła mi torebka;)
Z naszej wycieczki mamy
fantastyczne wspomnienia, a dzięki
naszemu nowemu nabytkowi nasze podróżowanie stało się jeszcze bardziej
przyjemne. Nie wspominając również o miłym uczuciu gdy każdy na nasz widok
sympatycznie się uśmiechał:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz