poniedziałek, 21 listopada 2011
Śpiworki pod lupą Ambasadorki Magdaleny i Igorka :)
Z ogromną radością przyjęliśmy decyzję Magdaleny, naszej dotychczasowej eco Ambasadorki, która zgodziła się zostać naszym pierwszy, oficjalnym Ambasadorem marki. Tym samym będziemy mogli razem kontynuować naszą przygodę z akcjami testingowymi naszych produktów. Magdalena będzie oceniać, recenzować i opisywać inne nasze produkty na facebooku, blogach i innych miejscach w internecie. Powitajmy więc z powrotem na pokładzie Magdalenę, Igorka i Rafała! :) Bądźcie z nami, już wkrótce kolejne materiały z testów. Tym razem pod lupą zimowe śpiworki.
wtorek, 15 listopada 2011
I edycja eco Ambasadorów za nami!
Tak jak zapowiadaliśmy, z początkiem jesieni zakończyła się nasza pierwsza, wakacyjna edycja eco Ambasadorów. Czworo dzielnych, wspaniałych mam wzięło udział w tej niepowtarzalnej w Polsce akcji dostarczając tysiącom odwiedzającym ten blog oraz nową stronę www.nosidelkaergonomiczne.pl rodzicom sporą dawkę pierwszorzędnych informacji. Taka akcja testingowa to jedyne tego typu wydarzenie z udziałem rodziców, takich jak Wy. Na pierwszym planie były oczywiście mamy (tatów również nie zabrakło :) a wśród nich nasi bohaterowie eco i eco design.
Wszystko zakończone zostało podsumowaniem wyników plebiscytu, w którym Fani Womar na facebook mogli oddawać głosy na ulubionych eco Ambasadorów. Zwyciężyła - Magdalena! W ramach tego otrzymała ona nagrodę w postaci naszego śpiworka Multi Arctic! Mamy nadzieję, że będziemy mogli dalej współpracować bo współpraca ze wszystkimi eco Ambsadorami układała nam się niezwykle owocnie i miło :)
Pozdrawiamy Magdalenę, Helenę, Karolinę i Monikę, ich kochane pociechy i dzielnych mężów!
środa, 19 października 2011
WOMAR podczas Tygodnia Bliskości
Idea rodzicielstwa bliskości jest nam bardzo bliska o początku naszego istnienia. Dlatego rzeczą naturalną stał się nasz aktywny udział w tegorocznym Międzynarodowym Tygodniu Bliskości. Tym razem towarzyszyliśmy rodzicom podczas imprez w częstochowskim Centrum Twórczego Rozwoju Kangurek gdzie po raz kolejny udowodniliśmy, że noszenie dzieci jest nie tylko ważne, ale i przyjemne.
Poniżej zdjęcia z warsztatów chustowych. Każda z osób mogła skorzystać z naszych chust wiązanych, przymierzyć, nauczyć się wiązań i przetestować na własnej skórze. Oprócz tego do dyspozycji rodziców i doradców oddaliśmy nasze najnowsze nosidełka eco i eco design oraz inne produkty dla rodziców.
Poniżej zdjęcia z warsztatów chustowych. Każda z osób mogła skorzystać z naszych chust wiązanych, przymierzyć, nauczyć się wiązań i przetestować na własnej skórze. Oprócz tego do dyspozycji rodziców i doradców oddaliśmy nasze najnowsze nosidełka eco i eco design oraz inne produkty dla rodziców.
piątek, 30 września 2011
UWAGA - Nowa strona z blogiem eco Ambasadorów już gotowa!
Witamy
W dniu dzisiejszym wrożylismy do wirtualnego życia nasze najnowsze dzieło - stronę internetową www.nosidelkaergonomiczne.pl
Cieszymy się, że możemy oficjalnie już zaprosić do odwiedzenia tej witryny, na której zamieściliśmy wszystkie informacje, które chcielibyście uzyskać na temat nosidełek ergonomicznych eco, zdrowego i bezpiecznego rodzicielstwa w bliskości dla aktywnych, nowoczesnych rodziców. Nowa strona to również - a właściwie przede wszystkim - miejsce dla naszych ECO AMBASADORÓW. Od tej pory właśnie na www.nosidelkaergonomiczne.pl znajdziecie najnowsze wpisy i recenzje eco Ambasadorów marki Womar. Zapraszamy wszystkich do odwiedzin i śledzenia akcji.
Mamy nadzieję, że nowa strona www.nosidelkaergonomiczne.pl przypadnie Wam do gustu i każdy znajdzie na niej coś dla siebie :)
Z pozdrowieniami
WOMAR
W dniu dzisiejszym wrożylismy do wirtualnego życia nasze najnowsze dzieło - stronę internetową www.nosidelkaergonomiczne.pl
Cieszymy się, że możemy oficjalnie już zaprosić do odwiedzenia tej witryny, na której zamieściliśmy wszystkie informacje, które chcielibyście uzyskać na temat nosidełek ergonomicznych eco, zdrowego i bezpiecznego rodzicielstwa w bliskości dla aktywnych, nowoczesnych rodziców. Nowa strona to również - a właściwie przede wszystkim - miejsce dla naszych ECO AMBASADORÓW. Od tej pory właśnie na www.nosidelkaergonomiczne.pl znajdziecie najnowsze wpisy i recenzje eco Ambasadorów marki Womar. Zapraszamy wszystkich do odwiedzin i śledzenia akcji.
Mamy nadzieję, że nowa strona www.nosidelkaergonomiczne.pl przypadnie Wam do gustu i każdy znajdzie na niej coś dla siebie :)
Z pozdrowieniami
WOMAR
czwartek, 29 września 2011
Monika - cz. 6 - Reprezentacja na Targach Przedszkolaka i Niemowlaka
Witamy wszystkich :)
W zeszły weekend zawitały do nas Targi Przedszkolaka i Niemowlaka. Z racji tego ze zapowiadało się dużo atrakcji poprzez dmuchane zjeżdżalnie, trampoliny, zamki zabawy muzyczne po kąciki malucha postanowiliśmy je odwiedzić. Po dojechaniu na miejsce zapakowaliśmy Kasiulę do naszego przyjaciela eco i ruszyliśmy do wejścia. Na początek pooglądaliśmy się gdzie co jest.. Było bardzo dużo stoisk a szczególnie były to prezentację prywatnych żłobków i przedszkoli, towarzystw ubezpieczeniowych namawiających na zakładanie polisy dla dziecka, było też stoisko Lego, gdzie można było po okazyjnych cenach zakupić klocki… Bardzo dużo było atrakcji dla dzieci, poprzez duże dmuchane zjeżdżalnie, dmuchane place zabaw, zamki, tampoliny, ścianki wspinaczkowe, dzieci bawiące się z animatorami przy muzyce, stoiska ze kredeczkami, pisaczkami, farbkami… jednym słowem raj dla naszego synka. Bartuś był tak zaaferowany wszystkim ze nie widział od czego ma zacząć. Po krótkim zastanowieniu wybór padł na zjeżdżalnię, było ich kilka a kolega wybrał sobie największą… Myśleliśmy, że on podejdzie, poogląda i pójdziemy dalej, ale on rodziców zamurował i stwierdził, że idzie na to zjeżdżać i na nic nie dały próby namawiania na coś innego. Mnie już serce stanęło dęba, bo zjeżdżalnia wysoka może 7m albo i więcej, trzeba było samemu wejść do góry po takich schodkach, maluch się poślizgiwał jak wchodził, ale nie poddawał się, no i udało się wszedł na samą górę i nie wiele myśląc hyc na dupkę i jazda w dół :P A jaka radość temu towarzyszyła, tego się nie da opisać … i myli się ten kto pomyślał, że to mu wystarczyło.
Wspinał się po raz kolejny i koleiny i tak kilkadziesiąt razy :P Byłam naprawdę dumna z mojego urwiska, bo jak na swoje 2,5 roczku jest naprawdę odważny, biorąc pod uwagę iż byliśmy świadkami sytuacji, że chłopczyk dużo straszy od niego tak może 5 latek wszedł ale na górze miał straszny lęk i nie było mowy by zjechał, wiec skończyło się na wejściu rodzica i ściągania go. Kasia przyglądała się z góry wszystkiemu, bardzo jej się podobały te wszystkie kolorowe zamki, muchomorki, statki, boiska do gry co chwilę patrzyła na nie z ogromną ciekawością kręcąc główkę na lewo i prawo. Najbardziej jej zainteresowanie wzbudziły widoki zjeżdżających i skakających dzieci, posyłała im co chwilę uśmiechy i próbowała nawiązać rozmowę gadając coś w swoim języku. Podczas gdy chłopcy się przenieśli na dmuchany statek, widząc ze nasz starszak nie ma zamiaru tak szybko zrezygnować, postanowiliśmy z Kasią pochodzić sobie i popatrzeć na inne atrakcję. Doszliśmy do przemiłych dwóch klaunów, którzy zabawiali dzieci i robili z baloników zwierzątka, Kasiula na początku bała się ich, po chwili wywoływali na jej twarzyczce już tylko uśmiechy, dostaliśmy dwa baloniki – ślicznego pieska i kotka i poszliśmy dalej.
Wspinał się po raz kolejny i koleiny i tak kilkadziesiąt razy :P Byłam naprawdę dumna z mojego urwiska, bo jak na swoje 2,5 roczku jest naprawdę odważny, biorąc pod uwagę iż byliśmy świadkami sytuacji, że chłopczyk dużo straszy od niego tak może 5 latek wszedł ale na górze miał straszny lęk i nie było mowy by zjechał, wiec skończyło się na wejściu rodzica i ściągania go. Kasia przyglądała się z góry wszystkiemu, bardzo jej się podobały te wszystkie kolorowe zamki, muchomorki, statki, boiska do gry co chwilę patrzyła na nie z ogromną ciekawością kręcąc główkę na lewo i prawo. Najbardziej jej zainteresowanie wzbudziły widoki zjeżdżających i skakających dzieci, posyłała im co chwilę uśmiechy i próbowała nawiązać rozmowę gadając coś w swoim języku. Podczas gdy chłopcy się przenieśli na dmuchany statek, widząc ze nasz starszak nie ma zamiaru tak szybko zrezygnować, postanowiliśmy z Kasią pochodzić sobie i popatrzeć na inne atrakcję. Doszliśmy do przemiłych dwóch klaunów, którzy zabawiali dzieci i robili z baloników zwierzątka, Kasiula na początku bała się ich, po chwili wywoływali na jej twarzyczce już tylko uśmiechy, dostaliśmy dwa baloniki – ślicznego pieska i kotka i poszliśmy dalej.
Podeszła do nas bardzo sympatyczna pani, będąca już przy końcóweczce ciąży której bardzo się spodobało nasze nosidło i chciała jak najwięcej dowiedzieć się na jego temat, jak się nosi czy polecam. Mówiła że bardzo jej się podoba desing naszego nosidełka, jak to powiedziała mamy gust :D , widzi ze dziecko się bardzo podoba bo Kasiula cały czas się uśmiechała. Koniec końców Pani była dość pozytywnie przekonana do zakupu. Tak przy okazji pozdrawiamy Panią spotkaną na targach.
Idąc dalej dotarliśmy do dzieci bawiących się z animatorami. Kasi bardzo się podobało na tyle, że mamusia musiała ją wyjąc z nosidełka bo podskiwała w nim. Po chwili dołączyli do nas chłopcy i starszak dość szybko wkręcił się w zabawę, rodzice mogli troszkę odpoczywać, a nasz wulkan energii bawił się w kółeczku i co chwilę podskakiwał hop hop :P Po występach zrobiliśmy mała przerwę na drugie śniadanko, Kasiula jadła swoje mleczko, a Bartuś chętnie wcinał swoje kanapeczki. Po śniadanku zaliczyliśmy jeszcze stolik z kreseczkami i farbkami, troszkę pomalowaliśmy, ale koledze się to szybko znudziło… wiec zrobił szybkiego myka w kierunku trampoliny. Poskakał poskakał i padł, układając się do snu wiec my musieliśmy szybciutko go z tamta wyciągnąć i ruszyć w kierunku wyjścia. I tak po 4 godzinach zabawy nasz synek padł jak zabity, wystarczyło wsadzić do fotelika w samochodzie i już kolega odpłynął. Dość intensywnie spędzony dzionek przyniósł nam coraz to nowe przeżycia, wiem już że nasza córeczka jest mega radosnym dzieckiem, uwielbia inne dzieci, zaś synek rośnie na odważnego dużego kawalera. No i przy tej też okazji przekonaliśmy się jaka zaletą jest posiadanie nosidełka!!! Rewelacja po prostu !!! Alejki ze stoiskami targowymi były tak ciasno złączone, że jazda wózeczkiem była by nie lada wyczynem a tak to bez problemu wszystko pooglądaliśmy. Ponadto jest lepiej tez dla dzieciaczka, w góry zdecydowanie lepiej widzi niż będąc w wózku, no i będąc blisko rodzica nie marudzi tak jak nie chce być już w wózeczku P
Pozdrawiamy serdecznie P
Helena - cz. 6 - Wesele
Witam
Ostatni tydzień minął nam bardzo szybko nawet nie wiem kiedy. Na początku tygodnia było wesele kuzyna męża, na które zabraliśmy ze sobą Adasia. Tomek był starostą na tym weselu dlatego głównie to ja zajmowałam się małym. Adaś towarzyszył nam przez dwie godzinki, mały słysząc muzykę – robił tanu-tanu - kiwał się na boczki z radosnym uśmiechem na buzi. Potem odebrała go moja mama a ja z mężem mogłam bawić się do białego rana.
Niestety w kolejnych dniach nie mogliśmy korzystać z naszego nosidełka, ponieważ mały się rozchorował i musieliśmy zostać w domu. Po paru dniach mały czuje się już lepiej i na pewno
w weekend uda nam się wyjść na jesienny spacer z nosidełkiem.
w weekend uda nam się wyjść na jesienny spacer z nosidełkiem.
Pozdrawiamy
poniedziałek, 26 września 2011
Magdalena - cz. 8 - U taty na biodrze :)
Witam serdecznie,
Przyszła jesień, drzewa zrzucają liście, na szczęście jest jeszcze cieplutko, można powiedzieć, że nawet jest cieplej niż latem, więc jest dużo okazji do spacerów i spędzania czasu na świeżym powietrzu.
Oczywiście niezastąpionym elementem naszych spacerów jest nosidełko eco.
Tym razem przetestowaliśmy metodę noszenia na biodrze. Dotychczas jeszcze żadna z eco koleżanek nie opisała tej metody, więc my ją przetestowaliśmy. Według zaleceń instrukcji, metoda ta nie jest szczególnie polecana, ze względu na asymetryczną postawę u dziecka, obciążającą tylko jedną stronę, dlatego też powinno się ją stosować jedynie w wyjątkowych sytuacjach i na krótkich dystansach.
Zakładanie nosidełka w tej metodzie nie jest szczególnie skomplikowane, ale na początku jednej osobie może być ciężko. U nas to mąż testował tą metodą, gdyż ja ze względu na problemy z kręgosłupem nie powinnam jej stosować.
Efekt widoczny na zdjęciu:
Przyszła jesień, drzewa zrzucają liście, na szczęście jest jeszcze cieplutko, można powiedzieć, że nawet jest cieplej niż latem, więc jest dużo okazji do spacerów i spędzania czasu na świeżym powietrzu.
Oczywiście niezastąpionym elementem naszych spacerów jest nosidełko eco.
Tym razem przetestowaliśmy metodę noszenia na biodrze. Dotychczas jeszcze żadna z eco koleżanek nie opisała tej metody, więc my ją przetestowaliśmy. Według zaleceń instrukcji, metoda ta nie jest szczególnie polecana, ze względu na asymetryczną postawę u dziecka, obciążającą tylko jedną stronę, dlatego też powinno się ją stosować jedynie w wyjątkowych sytuacjach i na krótkich dystansach.
Zakładanie nosidełka w tej metodzie nie jest szczególnie skomplikowane, ale na początku jednej osobie może być ciężko. U nas to mąż testował tą metodą, gdyż ja ze względu na problemy z kręgosłupem nie powinnam jej stosować.
Efekt widoczny na zdjęciu:
Igorkowi się podobało bardzo, bo mógł rozglądać się i patrzeć co dzieje się zarówno z przodu, jak i z tyłu, a teraz szczególnie jest wszystkim zainteresowany i głowa chodzi mu na wszystkie strony.
Polecam tą metodę, ale tylko na krótkie dystanse. Oprócz tego jedną rękę mamy wolną, więc to też duży plus, gdy chcemy coś nieść.
Pozdrawiamy bardzo gorąco i do usłyszenia następnym razem – M.I.R.
Monika - cz. 5 - Wesele i targi moto z eco
Witamy wszystkich serdecznie po dłuższej przerwie,
Ostatnio przez zmieniającą się pogodę dość często łapią nas choróbska a wiadomo jak jedno dziecko chore tak i zaraz drugie… wiec zaczęło się ze młodzieniec przyniósł ze żłobka katar, zaraz potem był kaszel i skończyło się na tygodniowym pobycie w domu i zarażeniu siostry :/ wiec mając dwójkę urwisów w domu, wieczorami marzyłam jedynie o ciepłej kąpieli i pójściu spać :/ Ostatnio mięliśmy dwa wesela tydzień po sobie, nie jeden mógłby pomyśleć ale Wam fajnie, pewnie się wybawiliście na Maksa. Tu niestety się troszkę pomylił, bo pierwsze jasne ze wszystko było śliczne, para młoda przepiękna, udekorowana sala.. ech przypomniało się Nam nasze własne i człowiek sobie pomyślał kiedy to było… 5 lat minęło jak jeden dzień J ale wracając do tematu to wesele skończyło się dla Nas niestety już o godz. 20 :) dzieciaki się rozłożyły tuż przed weselem, wiec w ich wykonaniu to było tylko jedno wielkie marudzenie, ciągle tylko mam i tata, inne ciotki wujkowie mogli sobie pójść.. Mieliśmy pokoik w domu weselnym, który miał służyć temu jak dzieciaki pójdą spać, niania zostanie z nimi zaś rodzice pójdą się pobawić. Niestety nie zdał on egzaminu gdyż był blisko orkiestry, no i rzecz jasna ze dzieciaki pomimo mega zmęczenia nie miały nawet najmniejszej ochoty pójść spać, wiec nie pozostało nam nic innego jak zmyć się z wesela i pojechać do domu Pana Młodego. Na drugie zaś wybraliśmy się sami bez dzieci, którzy zostali z moimi rodzicami i za co należą im się tutaj naprawdę wielkie podziękowania. Dziękujemy jeszcze raz kochani !! Weselicho było malutkie, w gronie samych znajomych osób, wybawiliśmy się na maksa :) Kiedyś gdzieś usłyszałam takie powiedzonko: z małymi dziećmi na weselu się nie pobawisz… i u nas się to niestety sprawdziło… Tyle w skrócie z naszych ostatnich wydarzeń.
Nadrabiając nasze zaległości przedstawimy naszą relację z MOTO SHOW, który miał miejsce w połowie września w centrum handlowym Bonarka City. O pokazie usłyszeliśmy w radiu, tematem III edycji były autka rodzinne, my zaś jesteśmy na etapie poszukiwania czegoś większego dla naszej rodzinki, gdyż nasza 5-letnia Astra robi się już ciut za mała wiec nie zwlekając długo zapakowaliśmy się i ruszyliśmy. Po przybyciu na miejsce mogliśmy bacznie poprzyglądać się wszystkim autko wystawionym w jednym miejscu. Jaki zysk czasu człowiek nie musi się najeździć po całym Krakowie szukając salonów, tylko wsiada do jednego, przejdzie parę metrów zaraz drugi J a wybierać było w czym po Citroeny, Kie, Fordy, Peugeot po Toyoty… Moi panowie byli w siódmym niebie, mogli by godzinami gadać na ten temat, tatuś już od małego synkowi wpaja wiedzę samochodową, koledze tak się podobało ze ciężko było mu się rozstać z autkami :D co chwilę było tylko jeszcze jeszcze, mama tu…. J mnie z Kasią szybko te autka się znudziły a ze pokaz był w największej krakowskiej galerii pozwoliliśmy chłopcom pospędzać tam trochę czasu, my zaś postanowiliśmy pójść na zakupy :) Mój malutki zazdrośniczek został przy samochodzikach, wiec ja miałam okazję tym razem osobiście po raz kolejny potestowac nasze nosidełko, które od dłuższego czasu jest naszym nieodłącznym przyjacielem wyjazdów :) Tatuś pomógł nam się zapiać i ruszyliśmy przed siebie. U Kasiuli od razu było widać przesłodki uśmiech, po chwili przytuliła się do mamusi i tak sobie chodziliśmy miedzy alejkami ciuszkowo-butkowi, Kasiulce widać bardzo się to podobało, wszystko z góry fajnie widziała, obserwowało na co to mamusia patrzy :) co chwilę przesyłała mi uśmiechy, troszkę pogadaliśmy ze sobą i szczerze nawet niewiem kiedy nam minęła ta godzinka, o czym nas chłopcy uprzedzili iż pora się zbierać :)
Następne nasza relacja będzie z Targów Przedszkolaka i Niemowlaka, które były w ten weekend w Krakowie. Pojawi się ona już niebawem… :)
Do usłyszonka :)
Ostatnio przez zmieniającą się pogodę dość często łapią nas choróbska a wiadomo jak jedno dziecko chore tak i zaraz drugie… wiec zaczęło się ze młodzieniec przyniósł ze żłobka katar, zaraz potem był kaszel i skończyło się na tygodniowym pobycie w domu i zarażeniu siostry :/ wiec mając dwójkę urwisów w domu, wieczorami marzyłam jedynie o ciepłej kąpieli i pójściu spać :/ Ostatnio mięliśmy dwa wesela tydzień po sobie, nie jeden mógłby pomyśleć ale Wam fajnie, pewnie się wybawiliście na Maksa. Tu niestety się troszkę pomylił, bo pierwsze jasne ze wszystko było śliczne, para młoda przepiękna, udekorowana sala.. ech przypomniało się Nam nasze własne i człowiek sobie pomyślał kiedy to było… 5 lat minęło jak jeden dzień J ale wracając do tematu to wesele skończyło się dla Nas niestety już o godz. 20 :) dzieciaki się rozłożyły tuż przed weselem, wiec w ich wykonaniu to było tylko jedno wielkie marudzenie, ciągle tylko mam i tata, inne ciotki wujkowie mogli sobie pójść.. Mieliśmy pokoik w domu weselnym, który miał służyć temu jak dzieciaki pójdą spać, niania zostanie z nimi zaś rodzice pójdą się pobawić. Niestety nie zdał on egzaminu gdyż był blisko orkiestry, no i rzecz jasna ze dzieciaki pomimo mega zmęczenia nie miały nawet najmniejszej ochoty pójść spać, wiec nie pozostało nam nic innego jak zmyć się z wesela i pojechać do domu Pana Młodego. Na drugie zaś wybraliśmy się sami bez dzieci, którzy zostali z moimi rodzicami i za co należą im się tutaj naprawdę wielkie podziękowania. Dziękujemy jeszcze raz kochani !! Weselicho było malutkie, w gronie samych znajomych osób, wybawiliśmy się na maksa :) Kiedyś gdzieś usłyszałam takie powiedzonko: z małymi dziećmi na weselu się nie pobawisz… i u nas się to niestety sprawdziło… Tyle w skrócie z naszych ostatnich wydarzeń.
Nadrabiając nasze zaległości przedstawimy naszą relację z MOTO SHOW, który miał miejsce w połowie września w centrum handlowym Bonarka City. O pokazie usłyszeliśmy w radiu, tematem III edycji były autka rodzinne, my zaś jesteśmy na etapie poszukiwania czegoś większego dla naszej rodzinki, gdyż nasza 5-letnia Astra robi się już ciut za mała wiec nie zwlekając długo zapakowaliśmy się i ruszyliśmy. Po przybyciu na miejsce mogliśmy bacznie poprzyglądać się wszystkim autko wystawionym w jednym miejscu. Jaki zysk czasu człowiek nie musi się najeździć po całym Krakowie szukając salonów, tylko wsiada do jednego, przejdzie parę metrów zaraz drugi J a wybierać było w czym po Citroeny, Kie, Fordy, Peugeot po Toyoty… Moi panowie byli w siódmym niebie, mogli by godzinami gadać na ten temat, tatuś już od małego synkowi wpaja wiedzę samochodową, koledze tak się podobało ze ciężko było mu się rozstać z autkami :D co chwilę było tylko jeszcze jeszcze, mama tu…. J mnie z Kasią szybko te autka się znudziły a ze pokaz był w największej krakowskiej galerii pozwoliliśmy chłopcom pospędzać tam trochę czasu, my zaś postanowiliśmy pójść na zakupy :) Mój malutki zazdrośniczek został przy samochodzikach, wiec ja miałam okazję tym razem osobiście po raz kolejny potestowac nasze nosidełko, które od dłuższego czasu jest naszym nieodłącznym przyjacielem wyjazdów :) Tatuś pomógł nam się zapiać i ruszyliśmy przed siebie. U Kasiuli od razu było widać przesłodki uśmiech, po chwili przytuliła się do mamusi i tak sobie chodziliśmy miedzy alejkami ciuszkowo-butkowi, Kasiulce widać bardzo się to podobało, wszystko z góry fajnie widziała, obserwowało na co to mamusia patrzy :) co chwilę przesyłała mi uśmiechy, troszkę pogadaliśmy ze sobą i szczerze nawet niewiem kiedy nam minęła ta godzinka, o czym nas chłopcy uprzedzili iż pora się zbierać :)
Następne nasza relacja będzie z Targów Przedszkolaka i Niemowlaka, które były w ten weekend w Krakowie. Pojawi się ona już niebawem… :)
Do usłyszonka :)
środa, 21 września 2011
Magdalena - cz. 7 - Wczesnojesienne spacery i dni otwarte żłobka
Dzień dobry,
Przyszedł wrzesień... wspaniałe lato i wakacje już za nami i powoli widać już jesień, a co za tym idzie jest coraz chłodniej i niestety nastał czas przeziębień.
I nas to nie ominęło...któregoś pięknego weekendu poszliśmy na dni otwarte żłobka, żeby zobaczyć jak nasz synek radzi sobie w obcym otoczeniu z innymi dziećmi. I o dziwo pozytywnie nas zaskoczył, na początku był troszkę zmieszany, bo nie wiedział gdzie jest. Wszędzie było mnóstwo zabawek, ściany kolorowe i nowe panie, które uśmiechały się do niego i próbowały zachęcić go do zabawy. Ale po paru minutach tak się rozbrykał, że musiałam mieć oczy na około głowy, bo wchodził wszędzie i wszystko go interesowało. Z innymi dziećmi też świetnie się bawił, no może poza wyrywaniem sobie zabawek i gryzieniem po głowie :D Jednak po dwóch dniach dopadł Igorka katarek, lekki kaszelek i stan podgorączkowy, więc poszliśmy do lekarza. Lekarz przepisał tylko syropek, ale ze względu na stan podgorączkowy musieliśmy zostać w domku. Później Igorkowi przeszło i złapało mnie, a następnie męża, także prawie cały tydzień przesiedzieliśmy w domu. Na szczęście już wszystko minęło, więc szybciutko założyłam nosidełko, Igorka do środka i mogliśmy w końcu wyjść na dworek i nacieszyć się ostatnimi słonecznymi dniami.
W trakcie spacerku oczywiście Igorek prawie zawsze zasypia i o dziwo, tak jak u innej Ambasadorki, bez smoczka. Także w ramionach rodziców jest naszemu synkowi najlepiej i najbezpieczniej.
Chciałam jeszcze dodać, że gdy pasy nosidełka są już wyregulowane dla danej osoby, to zakładanie Eco nie sprawia najmniejszego kłopotu – przynajmniej dla metody noszenia na brzuchu.
Do usłyszenia w następnej części. Mam nadzieję, że będzie więcej okazji do wyjścia na spacerki, a co za tym idzie będzie dłuższa relacja.
Pozdrawiamy serdecznie – M.I.R.
wtorek, 20 września 2011
Karolina - cz. 5 - Z eco w tapetowie.. ;)
Halo halo to znowu my :D Tęskniliście?
Mam nadzieje, że chociaż troszkę. Niestety robi się coraz chłodniej choć na całe szczęście lato się tak do końca nie poddaje. I dobrze bo jak by się poddało bez walki to byśmy mu słońce skopały. Bo jak to tak może być, że latem była jesień a jesienią lata miałoby nie być? No jak tak można toć to skandal! Na całe szczęście kończymy już powoli wić Nasze gniazdko i zima Nam straszna nie będzie bo jej do siebie nie wpuścimy:). Postanowiłyśmy więc pokazać Wam kawałek Naszego tapetowa ;) W końcu udało się Nam znaleźć coś co będzie odpowiadało wzorem i kolorem chociaż Marecki trochę kręcił nosem. Jednakże są sposoby by go przekonać;) Np. pyszny ratatuj na obiadek i już inna rozmowa :). Oczywiście eco podczas wicia gniazda niezastąpione. Mała ogląda świat, przytula się a mama ma wolne ręce żeby coś porobić a tego czegoś do porobienia u Nas dostatek. Może ktoś chętny do pomocy? ;)
pozdrawiamy
Gniazdowniki:D
pozdrawiamy
Gniazdowniki:D
niedziela, 18 września 2011
Helena - cz. 5 - Zakupy w centrum handlowym
Witam ponownie
Tym razem my również wybraliśmy się na dłuższe zakupy do centrum handlowego z naszym nosidełkiem eco.
Na parkingu zapięłam pas nosidełka i z małą asekuracją męża włożyłam Adasia do nosidełka. Mały jak zwykle bardzo zadowolony podziwiał wszystko dookoła. Największe wrażenie zrobiła na nim galeria handlowa – światła duża przestrzeń no i kolorowa wystawa sklepu z artykułami dla dzieci. Oczywiście jak tylko weszłam z małym pomiędzy regały z kolorowymi i grającymi zabawkami mały zaczął głośno gadać coś w tylko dla niego zrozumiałym języku. Tomek wybrał dla małego samochodzik . Z kolei ja szukałam czegoś ładnego na roczek, który już niedługo – na razie kupiłam tylko krawat i butki więc w najbliższych dniach czeka nas kolejna wyprawa na zakupy. Dzięki temu że Adaś wszystko obserwował z nosidełka ja miałam wolne ręce jak również bez problemu mogłam przechodzić w alejkach sklepu, nie martwiąc się jak tu przejechać z wózkiem.
Następnie mogliśmy na spokojnie zrobić zakupy spożywcze, Tomek prowadził wózek sklepowy a Ja w nosidełku niosłam Adasia i miałam wolne ręce żeby spokojnie wziąć produkty z półek. Podczas zakupów mały był radosny i w ogóle nie marudził tak jak podczas zakupów kiedy jest w spacerówce i trzeba się śpieszyć, w efekcie zapominam o niektórych produktach.
W drodze powrotnej Adaś ze zmęczenia zasnął w samochodzie.
Pozdrawiamy
Tym razem my również wybraliśmy się na dłuższe zakupy do centrum handlowego z naszym nosidełkiem eco.
Na parkingu zapięłam pas nosidełka i z małą asekuracją męża włożyłam Adasia do nosidełka. Mały jak zwykle bardzo zadowolony podziwiał wszystko dookoła. Największe wrażenie zrobiła na nim galeria handlowa – światła duża przestrzeń no i kolorowa wystawa sklepu z artykułami dla dzieci. Oczywiście jak tylko weszłam z małym pomiędzy regały z kolorowymi i grającymi zabawkami mały zaczął głośno gadać coś w tylko dla niego zrozumiałym języku. Tomek wybrał dla małego samochodzik . Z kolei ja szukałam czegoś ładnego na roczek, który już niedługo – na razie kupiłam tylko krawat i butki więc w najbliższych dniach czeka nas kolejna wyprawa na zakupy. Dzięki temu że Adaś wszystko obserwował z nosidełka ja miałam wolne ręce jak również bez problemu mogłam przechodzić w alejkach sklepu, nie martwiąc się jak tu przejechać z wózkiem.
Następnie mogliśmy na spokojnie zrobić zakupy spożywcze, Tomek prowadził wózek sklepowy a Ja w nosidełku niosłam Adasia i miałam wolne ręce żeby spokojnie wziąć produkty z półek. Podczas zakupów mały był radosny i w ogóle nie marudził tak jak podczas zakupów kiedy jest w spacerówce i trzeba się śpieszyć, w efekcie zapominam o niektórych produktach.
W drodze powrotnej Adaś ze zmęczenia zasnął w samochodzie.
Pozdrawiamy
środa, 7 września 2011
Magdalena - cz. 6 - Reprezentacja Womar na targach Moje dziecko
Już prawie minął miesiąc, od kiedy zaczęliśmy testowanie naszego nosidełka, jejku jak ten czas szybko leci, a niedawno kurier zapukał do naszych drzwi i wręczył nam eco nosidełko, a tu już miesiąc.
Tak jak zapowiadałam wcześniej w weekend odwiedziliśmy w Warszawie targi „ Moje dziecko”.
Oczywiście z naszym nosidełkiem w tle :P Było bardzo fajnie, dużo lepiej niż w poprzednim roku, bo tym razem odbyły się one w innej, większej hali i nie było takiego ścisku. Nasze nosidełko sprawdziło się bardzo dobrze, bo jednak z wózkiem było ciężko przemieszczać się między ludźmi, a z nosidełkiem to rach ciach i już byliśmy tam gdzie chcieliśmy.
Chciałam się również pochwalić, że jedna Pani zaczepiła mnie na targach i pytała o nosidełko, bo bardzo jej się podobało i chciała obejrzeć na żywo i spytać jak się nosi i czy jest funkcjonalne. Szkoda w sumie, że firmy Womar zabrakło na tych targach, bo było kilka innych firm konkurencyjnych, które prezentowały nosidełka i chusty. Ale może w przyszłym roku.....
Igorek siedział sobie dumnie i patrzył co się dzieje na tarach tylko do pewnego momentu – do póki nie zobaczył dinozaurów. Bo na targach był przygotowany dla dzieci taki a`la park jurajski. Wtedy już tak się wyrywał, że musieliśmy go wyjąć i już później spędził czas na rączkach u tatusia. Może i dobrze, bo przy 30 stopniowym upale miał jednak trochę zgrzane plecki.
Jeśli chodzi o techniczne sprawy nosidełka, to już coraz lepiej radzimy sobie z regulacją pasków, która na początku sprawiała nam duży problem. Moja ulubiona metoda noszenia Igorka to na brzuchu z pasami skrzyżowanymi, a mojego męża na plecach. Musimy jeszcze wypróbować jedną metodę – na boku. Może w następnej odsłonie ją przetestujemy i zaprezentujemy.
Życzę miłego czytania i do usłyszenia w następnej odsłonie. Serdecznie wszystkich pozdrawiamy – M.I.R.
wtorek, 6 września 2011
Karolina - cz. 4 - Wideo pozdrowienia na zakończenie lata :)
Witamy :)
Karola, Niku i Marecki
To znowu my. I wakacje dobiegły końca...niestety. Idzie wielkimi krokami mała a może całkiem wielka jesień a później ta mroźna zima :) Eh... Mieszkanie... Żłobek... Dużo zmian końcówka wakacji ze sobą niesie. Ale wiemy, że będą to zmiany na lepsze bo inaczej być nie może. Kolejny tydzień mija i kolejny miesiąc eco ambasadorowania...więc pomyślałyśmy sobie z Niku, że chyba czas na coś innego... a na co? Zobaczcie sami :P
Dlatego też tym razem nie będę się rozpisywać...niech co innego mówi samo za siebie:). W razie jakichkolwiek skarg, zażaleń czy też wątpliwości proszę się do Mareckiego kierować;p Ja już parę uwag mu przekazałam a co;p
pozdrawiamy
pozdrawiamy
Karola, Niku i Marecki
poniedziałek, 5 września 2011
Monika - cz.4 - Shopping z eco
Witamy serdecznie,
Z racji tego iż niedługo czekają nas dwa weselicha postanowiliśmy się wybrać na miejscowy bazarek w poszukiwaniu kreacji, bucików i innych dodatków dla mamusi a także ubranek dla dzieciaczków :) Tatuś z racji swojego zawodu i częstych podróży służbowych kilka fajnych garniaków ma wiec jest w czym wybierać, no i zakup nowego zbędny. Skorzystaliśmy tez z okazji, iż odwiedzili nas moi rodzice, za którymi Bartuś wręcz przepada, i nie chciał jechać z nami :/ dla dziadków jest jedynym wnukiem wiec rozpieszczają że hej, a rodzice wiadomo trzymają sztamę wiec mając do wyboru wybiera dziadków :) Zapakowaliśmy Kasiulkę do nosidełka, stwierdziliśmy ze będzie ono dużo bardziej praktyczniejsze do przeciskania się przez wąskie targowe alejki niż pchanie wózeczka.
Nosidełko nosił tatuś, gdyż mamusia szukała czegoś dla siebie, wiec co chwile jego zakładanie i zdejmowanie odbiegało od celu. Podczas gdy mamusia wirowała w świecie bucików, kreacji, przecudnych ubranek dziecięcych tatuś z córunią spokojnie sobie spacerowali alejkami i bacznie się przyglądali co ja chce kupić J oj a w czym wybierać było… Kasiulce bardzo się to podobało, widziała wszyściutko z wysoka, co chwile było słychać jak się chichrała i patrzyła swoimi cudownymi oczkami przecierając je z zdziwienia na widok tylu ubrań, butów, torebek.. no i mnóstwa ludzi :) Bardziej uwagę przywiązywała do małych dzieciaczków, szczególnie jeżdżących w wózku, od razu odwracała swoją główkę jak tylko usłyszała płacz dziecka, a z góry było jak wiadomo lepiej widać… podczas przymierzania gdy prosiłam męża o pomoc przy zasuwaniu suwaka sukienki, malutka bawiła się z nami w „aku –ku” - chwytała zasłonę i się zakrywała za nią i odsłaniała, a ja mówiłam „kuku” przy tym ile radości z tego miała po 2 godzinach spędzonych na bazaru mogliśmy już wracać do domku bogatsi o sukienkę dla mamy, nowe buty, torebkę kopertówkę, buciki dla Kasi i Bartusia oraz kilka dodatków w postaci przypinek, spineczek paseczek itd. Niestety nie udało się kupić ubranek dla dzieciaków – dla Kasiuli nie znalazłam niczego równie ślicznego jak sukienisia z allegro wiec tam zakupimy a dla Bartusia jak były śliczne garniturki to akurat nie w jego rozmiarze wiec też pozostaję sprzedaż wysyłkowa :/
Podczas zakupów nasze eco zdało egzamin na 5 + :) Kasiula widać była zadowolona gdyż widziała wszystko lepiej, tatuś jej za chwilę dokuczał wiec uśmiech nie schodził jej z buziulka a tatuś zadowolony ze nosił córunie w ogole nie czując jej ciężarku. Nosidełko rewelacyjnie się sprawdziło w wąskich alejkach targowych, gdzie jazda wózeczkiem i omijanie chodzących ludzi nie należałoby do przyjemnych… i tym razem testowaliśmy zapięcie polecane przez koleżankę Magdę – czyli zapniecie krzyżowe i szczerze mówiąc to to chyba najbardziej przypadło nam do gustu! Jest dużo przyjemniejsze w naszych odczuciach a niżeli to standardowe, gdzie niekiedy mięliśmy wrażenie ze nosimy plecak :D także od teraz woli krzyżowe !
Także polecamy eco również wybierając na zakupki !!!
Pozdrawiamy :)
Podczas zakupów nasze eco zdało egzamin na 5 + :) Kasiula widać była zadowolona gdyż widziała wszystko lepiej, tatuś jej za chwilę dokuczał wiec uśmiech nie schodził jej z buziulka a tatuś zadowolony ze nosił córunie w ogole nie czując jej ciężarku. Nosidełko rewelacyjnie się sprawdziło w wąskich alejkach targowych, gdzie jazda wózeczkiem i omijanie chodzących ludzi nie należałoby do przyjemnych… i tym razem testowaliśmy zapięcie polecane przez koleżankę Magdę – czyli zapniecie krzyżowe i szczerze mówiąc to to chyba najbardziej przypadło nam do gustu! Jest dużo przyjemniejsze w naszych odczuciach a niżeli to standardowe, gdzie niekiedy mięliśmy wrażenie ze nosimy plecak :D także od teraz woli krzyżowe !
Także polecamy eco również wybierając na zakupki !!!
Pozdrawiamy :)
czwartek, 1 września 2011
Magdalena - cz. 5 - Na łonie natury..
Witam kolejny raz
Już 3 tygodnie minęło od kiedy zaczęliśmy naszą przygodę z nosidełkiem eco :) Od ostatniej odsłony tydzień zleciał nam bardzo szybko i ogólnie było jakoś ciężko, Igorek coraz bardziej dokazuje, nie można go spuścić z oczu nawet na sekundę, wszędzie wejdzie, wszystko musi zobaczyć, dotknąć – jednym słowem mam strasznie żywiołowe dziecko.
Ale jest tez dobra wiadomość – w końcu po długich cierpieniach i mękach mamy pierwszego ząbka ! Wychodził, wychodził i wyjść nie chciał, ale w końcu jest dolna prawa jedyneczka :) Jestem dumna z mojego Szkraba.
W ząbkowaniu nosidełko bardzo nam pomogło, bo Igorek chciał, żeby go tylko nosić, przytulać, więc jak już nie miałam siły, to bach dziecko w nosidełko i na siebie. Igorek zadowolony, a i ja miałam ręce wolne, mogłam coś w domu zrobić, no i nie czułam tej 9 kg Kluseczki.
Na spacerkach w ostatnim tygodniu to tatuś nosił Igusia, bo ja po całym dniu nie miałam już siły. A Igorkowi to zupełnie nie przeszkadzało, on się cieszy jak jest noszony, a nie musi jeździć we wózku. No i tatuś jest dużo wyższy, więc jeszcze lepiej widać i można z większej wysokości oglądać drzewa, ptaszki i inne zwierzątka.
W weekend pojechaliśmy sobie do Konstancina Jeziornej do Parku Zdrojowego, pooddychać świeżym powietrzem i poinhalować się trochę, gdyż w tym parku znajduje się tężnia solankowa. Pogoda nam dopisała, więc miło spędziliśmy ten niedzielny czas.
Igorek przeszczęśliwy, oglądał jak na rzeczce pływają kaczuszki, do tego by noszony, więc do szczęścia niewiele mu potrzeba :D Zresztą to widać na zdjęciach.
A w następny weekend jedziemy na targi do Warszawy „ Moje dziecko„ Z racji tego, że firma Womar nie będzie uczestniczyła w tych targach, to ja jako ambasadorka będę dumnie nosiła i prezentowała WOMAR ) Mam nadzieję, że niejednym rodzicom wpadnie w oko nasze nosidełko i będą chcieli takie sobie kupić :)
Do usłyszenia – pozdrawiamy serdecznie :) M.I.R.
środa, 31 sierpnia 2011
Helena - cz. 4 - Spacery z tatą...
Witam
Przez ostatni tydzień mamy za oknem piękną słoneczna pogodę, ale żeby nie było zbyt pięknie to Adaś jest ostatnimi dniami bardzo marudny głównie przez górne jedynki, które w końcu wczoraj się przebiły.
Żeby upał nie był dla małego zbyt męczący na spaceru zazwyczaj wychodzimy rano kiedy jest rześko i przyjemnie. Mój mąż ostatnio często pracuje na drugą zmianę więc to on wychodzi z małym a ja mam czas żeby spokojnie wybrać się do pracy. Całe przygotowanie do wyjścia na poranny spacer z Adasiem trwa bardzo krótko, gdyż nie ma już potrzeby wyciągać wózka i znosić go po schodach, wystarczy małego włożyć w nosidełko i można wychodzić.
Podczas takich porannych wycieczek Tomek zabiera małego nad rzeczkę która przepływa niedaleko a w drodze powrotnej kupują świeże pieczywo w pobliskiej piekarni albo wstępują do pobliskiego sklepu. Kiedy mąż ma na drugą zmianę poranki zawsze należą do niego, ponieważ chce być blisko Adasia, a dzięki nosidełku ma tę bliskość dosłownie. Adaś czuje się bardzo dobrze w swoim nosidełku i po ok. 30 min zazwyczaj zasypia i to bez smoczka co jest dla mnie zaskoczeniem. Po takim porannym spacerze Adaś wraca do domu w doskonałym humorze i z energią na dalsze psoty.
Przez ostatni tydzień mamy za oknem piękną słoneczna pogodę, ale żeby nie było zbyt pięknie to Adaś jest ostatnimi dniami bardzo marudny głównie przez górne jedynki, które w końcu wczoraj się przebiły.
Żeby upał nie był dla małego zbyt męczący na spaceru zazwyczaj wychodzimy rano kiedy jest rześko i przyjemnie. Mój mąż ostatnio często pracuje na drugą zmianę więc to on wychodzi z małym a ja mam czas żeby spokojnie wybrać się do pracy. Całe przygotowanie do wyjścia na poranny spacer z Adasiem trwa bardzo krótko, gdyż nie ma już potrzeby wyciągać wózka i znosić go po schodach, wystarczy małego włożyć w nosidełko i można wychodzić.
Podczas takich porannych wycieczek Tomek zabiera małego nad rzeczkę która przepływa niedaleko a w drodze powrotnej kupują świeże pieczywo w pobliskiej piekarni albo wstępują do pobliskiego sklepu. Kiedy mąż ma na drugą zmianę poranki zawsze należą do niego, ponieważ chce być blisko Adasia, a dzięki nosidełku ma tę bliskość dosłownie. Adaś czuje się bardzo dobrze w swoim nosidełku i po ok. 30 min zazwyczaj zasypia i to bez smoczka co jest dla mnie zaskoczeniem. Po takim porannym spacerze Adaś wraca do domu w doskonałym humorze i z energią na dalsze psoty.
wtorek, 30 sierpnia 2011
Monika - cz. 3 - z eco w deszczowej aurze
Witamy serdecznie :)
Zgodnie z obietnicą postaramy się opowiedzieć naszą przygodę z eco podczas deszczowej pogody.
Ostatnie dni naszych wakacji popsuły nam troszkę pogodę był na przemian deszcz, słońce, deszcz… Stwierdziliśmy z mężusiem, że to dobra okazja by zabrać dzieci na wycieczki :) I tak na pierwszy rzut było ZOO w Gdańsku-Oliwie :) Staliśmy grzecznie w kolejce i po wykupieniu bilecików możemy już z całą rodzinkę wchodzić do świata zwierząt :) Dzieciaki były mega ucieszone widząc tyle zwierzątek Bartuś non stop podbiegał to tu to tam, ciągle pytał co to, co to :D Kasiula zdumiona patrzyła na poruszające się zwierzątka, podsyłając im co chwilę swój przesłodki uśmiech. Miło było pospacerować się po ZOO, mieliśmy porównanie do naszego rodzimego i oba są ogromne, ale jakoś bardziej mi się podobało to gdańskie - więcej dużych zwierzątek z boskimi żyrafkami na czele, których niestety nie ma w Krakowie :) Nasza panna z nadmiaru wrażeń po ponad 2 h chodzenia słodko usnęła, a przed nami było dopiero połowa ZOO. Starszak dzielnie się trzymał, chciał zobaczyć jak najwięcej, oczywiście wpadło mu do głowy ze może się wybrałby się na „małpi gaj” co rodzice skutecznie wybili z jego szalonej główki :) I tak po 4h zakończyliśmy zwiedzenia ZOO. Kasia zdążyła się tuz przed wyjściem przebudzić i głośno zawołać swoje jedzonko, Bartuś nie miał już siły chodzić więc wylądował u tatusia na barana, gdzie po chwili zasnął jak zabity :) Kolejnym naszym punktem wycieczki było Władysławo. Zaparkowaliśmy autko na uboczu miasta i spokojnym spacerkiem dotarliśmy na deptak. Postanowiliśmy zrobić sobie przerwę, nasz urwisek nie myślał w ogóle o tym by choć na chwilę usiąść. Strasznie mu się spodobały autka, statki, i wszelkie inne zabawki bujane, te w których wrzuca się pieniążek :) Rany kolega tak się tym zafascynował, ze co chwilę przeskakiwał z jednej na drugą i przychodził i mówił – mama daj.. i wyciągał rączkę – oczywiście chodziło o pieniążek na wrzucenie :) Po odpoczynku i przekonaniu uparciucha, że idziemy dalej wyruszyliśmy w kierunku portu. Mięliśmy tu małego pecha bo się okazało, że wszystkie stateczki dopiero co wyruszyły, a następne były za godzinę :) Cóż, musieliśmy zrezygnować z obiecanej podróży statkiem, strasznie się wtedy pogoda popsuła, mocno wiało i zerwała się chmura. Skierowaliśmy się z powrotem w stronę miasta, niestety pogoda nie wygląda na taka jakby się miała zaraz poprawić, wiec postanowiliśmy powoli wracać do domu.
Mieliśmy wiec okazje przetestować nasze nosidło w takich warunkach. I muszę przyzwać ze również rewelacyjnie się sprawiło !!! Ogromny plusik tutaj za dodatkowy kapturek który chroni dziecko przed zmoknięciem, bardzo łatwo się go dopina do nosidła za pomocą rzepu. Dodatkowo ślicznie się prezentuje wraz z całym nosidłem :) Rzecz niezmiernie praktyczna co mieliśmy się okazję przekonać, no i gdy jest piękna pogoda i jest nam nie potrzebny można go schować do kieszonki przy pasie i mieć tym samym zawsze przy sobie w razie godziny WU :) Jeśli czas chodzi o odczucia dziecka – naszej Kasi bardzo się podobało, na początku musieliśmy ja do niego przekonać bo usilnie co chwilę próbowała ściągnąć, ale taka to nasza agentka wszystko co na głowie opaski, czapki ściągam i wyrzucam i jaką ma przy tym zabawę jak mama podnosi i zakłada na córcia robi znów to samo :) Wiec jak się już udało przekonać i dała sobie spokój, była mega zaskoczona widząc, że tata niesie coś jeszcze nad swoja głowa to coś w postaci parasola :) Nasze wycieczki z Eco podczas deszczyku możemy uznać za udane, gdyż podczas wyprawy wózeczkiem, mając folie ochronną co chwilę Kasi parowało co jej się nie podobała i wyrażała to mega marudzeniem . A z eco cała przehappy :)
Pozdrawiamy serdecznie :)
Zgodnie z obietnicą postaramy się opowiedzieć naszą przygodę z eco podczas deszczowej pogody.
Ostatnie dni naszych wakacji popsuły nam troszkę pogodę był na przemian deszcz, słońce, deszcz… Stwierdziliśmy z mężusiem, że to dobra okazja by zabrać dzieci na wycieczki :) I tak na pierwszy rzut było ZOO w Gdańsku-Oliwie :) Staliśmy grzecznie w kolejce i po wykupieniu bilecików możemy już z całą rodzinkę wchodzić do świata zwierząt :) Dzieciaki były mega ucieszone widząc tyle zwierzątek Bartuś non stop podbiegał to tu to tam, ciągle pytał co to, co to :D Kasiula zdumiona patrzyła na poruszające się zwierzątka, podsyłając im co chwilę swój przesłodki uśmiech. Miło było pospacerować się po ZOO, mieliśmy porównanie do naszego rodzimego i oba są ogromne, ale jakoś bardziej mi się podobało to gdańskie - więcej dużych zwierzątek z boskimi żyrafkami na czele, których niestety nie ma w Krakowie :) Nasza panna z nadmiaru wrażeń po ponad 2 h chodzenia słodko usnęła, a przed nami było dopiero połowa ZOO. Starszak dzielnie się trzymał, chciał zobaczyć jak najwięcej, oczywiście wpadło mu do głowy ze może się wybrałby się na „małpi gaj” co rodzice skutecznie wybili z jego szalonej główki :) I tak po 4h zakończyliśmy zwiedzenia ZOO. Kasia zdążyła się tuz przed wyjściem przebudzić i głośno zawołać swoje jedzonko, Bartuś nie miał już siły chodzić więc wylądował u tatusia na barana, gdzie po chwili zasnął jak zabity :) Kolejnym naszym punktem wycieczki było Władysławo. Zaparkowaliśmy autko na uboczu miasta i spokojnym spacerkiem dotarliśmy na deptak. Postanowiliśmy zrobić sobie przerwę, nasz urwisek nie myślał w ogóle o tym by choć na chwilę usiąść. Strasznie mu się spodobały autka, statki, i wszelkie inne zabawki bujane, te w których wrzuca się pieniążek :) Rany kolega tak się tym zafascynował, ze co chwilę przeskakiwał z jednej na drugą i przychodził i mówił – mama daj.. i wyciągał rączkę – oczywiście chodziło o pieniążek na wrzucenie :) Po odpoczynku i przekonaniu uparciucha, że idziemy dalej wyruszyliśmy w kierunku portu. Mięliśmy tu małego pecha bo się okazało, że wszystkie stateczki dopiero co wyruszyły, a następne były za godzinę :) Cóż, musieliśmy zrezygnować z obiecanej podróży statkiem, strasznie się wtedy pogoda popsuła, mocno wiało i zerwała się chmura. Skierowaliśmy się z powrotem w stronę miasta, niestety pogoda nie wygląda na taka jakby się miała zaraz poprawić, wiec postanowiliśmy powoli wracać do domu.
Mieliśmy wiec okazje przetestować nasze nosidło w takich warunkach. I muszę przyzwać ze również rewelacyjnie się sprawiło !!! Ogromny plusik tutaj za dodatkowy kapturek który chroni dziecko przed zmoknięciem, bardzo łatwo się go dopina do nosidła za pomocą rzepu. Dodatkowo ślicznie się prezentuje wraz z całym nosidłem :) Rzecz niezmiernie praktyczna co mieliśmy się okazję przekonać, no i gdy jest piękna pogoda i jest nam nie potrzebny można go schować do kieszonki przy pasie i mieć tym samym zawsze przy sobie w razie godziny WU :) Jeśli czas chodzi o odczucia dziecka – naszej Kasi bardzo się podobało, na początku musieliśmy ja do niego przekonać bo usilnie co chwilę próbowała ściągnąć, ale taka to nasza agentka wszystko co na głowie opaski, czapki ściągam i wyrzucam i jaką ma przy tym zabawę jak mama podnosi i zakłada na córcia robi znów to samo :) Wiec jak się już udało przekonać i dała sobie spokój, była mega zaskoczona widząc, że tata niesie coś jeszcze nad swoja głowa to coś w postaci parasola :) Nasze wycieczki z Eco podczas deszczyku możemy uznać za udane, gdyż podczas wyprawy wózeczkiem, mając folie ochronną co chwilę Kasi parowało co jej się nie podobała i wyrażała to mega marudzeniem . A z eco cała przehappy :)
Pozdrawiamy serdecznie :)
poniedziałek, 29 sierpnia 2011
Karolina - cz. 3 - eco pomocnik
Witam,
Nadeszła w końcu ta chwila kiedy ogarnął Nas remontowy nastrój. Wzorki, glazury, panele aż człowiekowi świat mieni się w oczach. Teraz też już wiemy jak ciężko kupić jest tapetę jaka człowiekowi odpowiada. A przecież wydawałoby się, że tapeta to taka prosta sprawa. Nic bardziej mylnego. Nasz tatuś całe dnie spędza na budowie jak to mówimy. Maluje, klei i takie tam. A my z Niuśką same w domu. I nie ma lekko. Jakoś trzeba sobie radzić. Jak już dotrzemy do domu po pracy i żłobkowaniu to zazwyczaj udajemy się na zakupy żeby coś w garze pomieszać i zmęczonemu Mareckiemu ugotować. Jesteśmy z tym same ale na szczęście mamy Eco:). Teraz już wiem jak ciężko samemu w Eco się odziać. Ale jakoś próbujemy ogarnąć tą ekwilibrystykę:). Najpierw zbroi się mama zapinając pas. A gdy już go zapnie to gania Niuśkę. A nie jest to łatwe, bo ten maluch pełza po mieszkaniu jak żołnierz z turbodopalaniem:). Ale jak już ją złapie siadamy sobie na łóżeczku i po kolei chowamy wszystko co pod pasami ma być schowane:). Fiku miku i jakoś w końcu się upinamy:). Pocieszam się tym, że praktyka czyni mistrza:). Może nagramy filmik instruktażowy dla samotnie wojujących z Eco;). Kiedy się już odziejemy ruszamy do sklepu:). Mama ma wolne rączki a Niuśka obserwuje:). Niestety same sobie zdjęcia nie zrobimy ale za to możecie zobaczyć uśmiech Niuśki, który ma trakcie nosidłowania i po nim też:).
pozdrawiamy
Remontowcy
Nadeszła w końcu ta chwila kiedy ogarnął Nas remontowy nastrój. Wzorki, glazury, panele aż człowiekowi świat mieni się w oczach. Teraz też już wiemy jak ciężko kupić jest tapetę jaka człowiekowi odpowiada. A przecież wydawałoby się, że tapeta to taka prosta sprawa. Nic bardziej mylnego. Nasz tatuś całe dnie spędza na budowie jak to mówimy. Maluje, klei i takie tam. A my z Niuśką same w domu. I nie ma lekko. Jakoś trzeba sobie radzić. Jak już dotrzemy do domu po pracy i żłobkowaniu to zazwyczaj udajemy się na zakupy żeby coś w garze pomieszać i zmęczonemu Mareckiemu ugotować. Jesteśmy z tym same ale na szczęście mamy Eco:). Teraz już wiem jak ciężko samemu w Eco się odziać. Ale jakoś próbujemy ogarnąć tą ekwilibrystykę:). Najpierw zbroi się mama zapinając pas. A gdy już go zapnie to gania Niuśkę. A nie jest to łatwe, bo ten maluch pełza po mieszkaniu jak żołnierz z turbodopalaniem:). Ale jak już ją złapie siadamy sobie na łóżeczku i po kolei chowamy wszystko co pod pasami ma być schowane:). Fiku miku i jakoś w końcu się upinamy:). Pocieszam się tym, że praktyka czyni mistrza:). Może nagramy filmik instruktażowy dla samotnie wojujących z Eco;). Kiedy się już odziejemy ruszamy do sklepu:). Mama ma wolne rączki a Niuśka obserwuje:). Niestety same sobie zdjęcia nie zrobimy ale za to możecie zobaczyć uśmiech Niuśki, który ma trakcie nosidłowania i po nim też:).
pozdrawiamy
Remontowcy
czwartek, 25 sierpnia 2011
Magdalena - cz. 4 - U Taty na plecach... :)
Witam Was serdecznie
Na początku kolejnej przygody z Eco nosidełkiem pragnę sprostować jedną rzecz, a mianowicie w drugiej części prezentowałam metodę noszenia na brzuchu z pasami ramiennymi skrzyżowanymi i na zdjęciu widać, że pas piersiowy ( tzw. łącznik ) został zapięty, a nie powinien. Prawidłowo pas piersiowy powinien być rozpięty lub całkowicie zdjęty. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie, bo wszystkiego dopiero się uczymy. Zdjęcia poniżej przedstawiają tą różnicę:
Od ostatniej odsłony wiele się nie zmieniło. Najbardziej lubimy nosić Igorka na brzuchu, bo szczerze przyznam, że jest to najłatwiejsza metoda noszenia.
Ale trzeba pójść dalej i zmierzyć się z trudniejszym wyzwaniem, a mianowicie noszenie na plecach. Pierwsza próba okazała się bardzo trudna i zakończyła się fiaskiem, gdyż nasze dziecko za żadne skarby nie chciało wejść do nosidełka w tej pozycji, lub też wybraliśmy zły moment na spróbowanie tej metody, bo Igorek był już trochę zmęczony. Ale w następnej próbie było już lepiej...oczywiście spróbowaliśmy tego w domu, w bezpiecznym miejscu, bo to nie takie łatwe jak mogłoby się wydawać. Jednej osobie na początku było by trudno tym bardziej przy tak ruchliwym dziecku jak nasz synek.
Ale w końcu się udało i na początek ponosiliśmy Igorka po domku, żeby się przyzwyczaił do nowej pozycji. Oczywiście tak jak już wspomniałam w poprzedniej odsłonie, ta metoda noszenia zarezerwowana jest wyłącznie dla tatusia, gdyż ja bym miała powyrywane włosy ( Iguś uwielbia ciągnąć mnie za włosy i je wyrywać :D )
A później wyszliśmy na spacerek. Igorkowi bardzo się podobało, bo z innej perspektywy oglądał sobie co się wokół niego dzieje. Po przejściu parunastu metrów Iguś sobie zasnął.
Z racji tego, że na długi weekend odwiedzili nas moi rodzice, często spacerowaliśmy sobie oczywiście z naszym nosidełkiem Eco.
Nosidełko świetnie się sprawdza na spacerach, na zakupach i wszędzie tam gdzie chcemy pójść z dzieckiem, a nie bierzemy wózka, lub tak jak w przypadku Igorka, dziecko nie lubi jeździć we wózku.
W weekend byliśmy w Warszawie na Akademii Zdrowego Rozwoju oczywiście prezentując nasze nosidełko To świetne doświadczenie dla każdego rodzica i nie tylko. Można lepiej zrozumieć i zaspokoić potrzeby dziecka. Specjalny wystój domku i możliwość doświadczenia wyzwań, jakie stoją przed dziećmi w miarę ich rozwoju sprzyjają lepszemu zrozumieniu ich potrzeb.
Na własne oczy można się przekonać w jaki sposób dziecko postrzega chociażby rzeczy codziennego użytku, jaki gigantyczny widzi pilot od telewizora, jakie ciężkie i wielkie są dla dziecka sztućce i naczynia, jak ciężko jest dziecku się ubrać i wiele bardzo interesujących rzeczy. Polecam każdemu – to niesamowite uczucie „zamienić” się na parę chwil w małe dziecko.
To tyle będzie w tej odsłonie, zachęcam serdecznie do czytania i do usłyszenia w następnej.
Pozdrawiamy serdecznie – M.I.R.
Od ostatniej odsłony wiele się nie zmieniło. Najbardziej lubimy nosić Igorka na brzuchu, bo szczerze przyznam, że jest to najłatwiejsza metoda noszenia.
Ale trzeba pójść dalej i zmierzyć się z trudniejszym wyzwaniem, a mianowicie noszenie na plecach. Pierwsza próba okazała się bardzo trudna i zakończyła się fiaskiem, gdyż nasze dziecko za żadne skarby nie chciało wejść do nosidełka w tej pozycji, lub też wybraliśmy zły moment na spróbowanie tej metody, bo Igorek był już trochę zmęczony. Ale w następnej próbie było już lepiej...oczywiście spróbowaliśmy tego w domu, w bezpiecznym miejscu, bo to nie takie łatwe jak mogłoby się wydawać. Jednej osobie na początku było by trudno tym bardziej przy tak ruchliwym dziecku jak nasz synek.
Ale w końcu się udało i na początek ponosiliśmy Igorka po domku, żeby się przyzwyczaił do nowej pozycji. Oczywiście tak jak już wspomniałam w poprzedniej odsłonie, ta metoda noszenia zarezerwowana jest wyłącznie dla tatusia, gdyż ja bym miała powyrywane włosy ( Iguś uwielbia ciągnąć mnie za włosy i je wyrywać :D )
A później wyszliśmy na spacerek. Igorkowi bardzo się podobało, bo z innej perspektywy oglądał sobie co się wokół niego dzieje. Po przejściu parunastu metrów Iguś sobie zasnął.
Z racji tego, że na długi weekend odwiedzili nas moi rodzice, często spacerowaliśmy sobie oczywiście z naszym nosidełkiem Eco.
Nosidełko świetnie się sprawdza na spacerach, na zakupach i wszędzie tam gdzie chcemy pójść z dzieckiem, a nie bierzemy wózka, lub tak jak w przypadku Igorka, dziecko nie lubi jeździć we wózku.
W weekend byliśmy w Warszawie na Akademii Zdrowego Rozwoju oczywiście prezentując nasze nosidełko To świetne doświadczenie dla każdego rodzica i nie tylko. Można lepiej zrozumieć i zaspokoić potrzeby dziecka. Specjalny wystój domku i możliwość doświadczenia wyzwań, jakie stoją przed dziećmi w miarę ich rozwoju sprzyjają lepszemu zrozumieniu ich potrzeb.
Na własne oczy można się przekonać w jaki sposób dziecko postrzega chociażby rzeczy codziennego użytku, jaki gigantyczny widzi pilot od telewizora, jakie ciężkie i wielkie są dla dziecka sztućce i naczynia, jak ciężko jest dziecku się ubrać i wiele bardzo interesujących rzeczy. Polecam każdemu – to niesamowite uczucie „zamienić” się na parę chwil w małe dziecko.
To tyle będzie w tej odsłonie, zachęcam serdecznie do czytania i do usłyszenia w następnej.
Pozdrawiamy serdecznie – M.I.R.
Subskrybuj:
Posty (Atom)