wtorek, 17 lipca 2012

"A… MaSz! Czyli Ania, Martyna, Maciek i Szymuś!" - pierwsza recenzja Ani, mamy Martynki


A… MaSz! Czyli Ania, Martyna, Maciek i Szymuś!
-Puk, puk…
-Kto tam?
-Kurier…
-A co tu robi kurier???
-Nosi…
-Co nosi?!
-Nosidełko…
Witajcie!
Nareszcie jest! Oczekiwane niczym najbardziej pożądany prezent – nasze nosidełko! Niezaprzeczalny dowód tego, że rzeczywiście zostałyśmy z Martynką ambasadorkami firmy Womar – bardzo dziękujemy za okazane zaufanie. Prócz nas – mamy na stanie w domu jeszcze dwóch wspaniałych przedstawicieli płci przeciwnej: głowę rodziny w postaci mojego męża Maćka (pamiętajcie tylko, że szyją tej głowy jestem ja – Ania:)) oraz Szymusia – szalonego pięciolatka, który do swojej maleńkiej siostrzyczki mówi: „Moja Seniorito!”.
A teraz do dzieła! Rozpakowujemy paczkę… i? Pierwsze wrażenie? Kolor nosidełka jest przepiękny – szlachetny, głęboki amarant – marzenie każdej dziewczynki:) Martynka uwielbia róż – będzie jej w nim do twarzy. Walory estetyczne są dla nas bardzo ważne – pierwsze wrażenie wzrokowe  zazwyczaj decyduje o tym, czy coś nam się podoba, czy też nie. Nam podoba się bardzo! Zaraz potem moją uwagę przykuwa sposób wykonania przedmiotu – od razu widać, że wybór materiału nosidełka Eco nie był przypadkowy – jest solidny, bardzo elastyczny i przyjemny w dotyku – ma to szczególne znaczenie ze względu na fakt, że będzie przylegał do skóry dziecka i nie może jej w żaden sposób podrażniać. Za szczególną zaletę należy uznać jakość i precyzję, z jaką wykonano nosidełko – cała konstrukcja została solidnie skonstruowana, wszystko do siebie pasuje, nie wystają żadne nitki, nic się nie strzępi, nie odstaje. Najważniejszym elementem są jednak dla mnie klamry, które decydują o bezpieczeństwie mojej córci – te wyglądają na solidne. Dodatkowo, główna klamra mocująca podstawę nosidełka na biodrach rodzica posiada przycisk zwalniający zatrzask, co chroni przed przypadkowym i niepożądanym rozpięciem. Świetnie!
Do kompletu dołączony jest śliniaczek – wykonany z miękkiego, chłonnego materiału (wypróbowałam, ścierając rozlaną na ławie wodę:)), który bardzo nam się przyda, ponieważ Martysia sączy litry śliny w związku z wyłażącymi ząbkami… Drugim, bardzo przydatnym elementem jest kapturek dopięty na rzepach do nosidełka – świetnie się sprawdzi podczas lekkich opadów deszczu, a także ochroni główkę dziecka przed nadmiernym słońcem.
Jak to działa? Zakładanie nosidełka eco jest intuicyjne, nie przeraża ilość sprzączek, ani pasków – od razu wiadomo „z czym to się je”. Podstawową sprawą jest odpowiednie dopasowanie długości pasków tak, aby zarówno dziecku, jak i rodzicowi było wygodnie – jeśli wykonamy to prawidłowo – nosidełko leży jak ulał. O tym, jak sobie radzimy z „zakwaterowaniem” Martysi w nowym środku transportu – napiszemy kolejnym razem. Obiecujemy też, że przetestujemy nosidełko w różnych sytuacjach – także ekstremalnych i postaramy się zaprezentować Wam wszystkie jego walory. Zatem do usłyszenia!
A…MaSz!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz