A… MaSz! Czyli Ania, Martyna, Maciek i Szymuś!
-Puk, puk…
-Kto tam?
-Kurier…
-A co tu robi kurier???
-Co nosi?!
-Nosidełko…
Witajcie!
Nareszcie
jest! Oczekiwane niczym najbardziej pożądany prezent – nasze nosidełko!
Niezaprzeczalny dowód tego, że rzeczywiście zostałyśmy z Martynką ambasadorkami
firmy Womar – bardzo dziękujemy za okazane zaufanie. Prócz nas – mamy na stanie
w domu jeszcze dwóch wspaniałych przedstawicieli płci przeciwnej: głowę rodziny
w postaci mojego męża Maćka (pamiętajcie tylko, że szyją tej głowy jestem ja –
Ania:))
oraz Szymusia – szalonego pięciolatka, który do swojej maleńkiej siostrzyczki
mówi: „Moja Seniorito!”.
A teraz do
dzieła! Rozpakowujemy paczkę… i? Pierwsze wrażenie? Kolor nosidełka jest
przepiękny – szlachetny, głęboki amarant – marzenie każdej dziewczynki:) Martynka uwielbia róż
– będzie jej w nim do twarzy. Walory estetyczne są dla nas bardzo ważne – pierwsze
wrażenie wzrokowe zazwyczaj decyduje o
tym, czy coś nam się podoba, czy też nie. Nam podoba się bardzo! Zaraz potem
moją uwagę przykuwa sposób wykonania przedmiotu – od razu widać, że wybór
materiału nosidełka Eco nie był przypadkowy – jest solidny, bardzo elastyczny i
przyjemny w dotyku – ma to szczególne znaczenie ze względu na fakt, że będzie
przylegał do skóry dziecka i nie może jej w żaden sposób podrażniać. Za
szczególną zaletę należy uznać jakość i precyzję, z jaką wykonano nosidełko –
cała konstrukcja została solidnie skonstruowana, wszystko do siebie pasuje, nie
wystają żadne nitki, nic się nie strzępi, nie odstaje. Najważniejszym elementem
są jednak dla mnie klamry, które decydują o bezpieczeństwie mojej córci – te
wyglądają na solidne. Dodatkowo, główna klamra mocująca podstawę nosidełka na
biodrach rodzica posiada przycisk zwalniający zatrzask, co chroni przed
przypadkowym i niepożądanym rozpięciem. Świetnie!
Do kompletu
dołączony jest śliniaczek – wykonany z miękkiego, chłonnego materiału
(wypróbowałam, ścierając rozlaną na ławie wodę:)),
który bardzo nam się przyda, ponieważ Martysia sączy litry śliny w związku z
wyłażącymi ząbkami… Drugim, bardzo przydatnym elementem jest kapturek dopięty
na rzepach do nosidełka – świetnie się sprawdzi podczas lekkich opadów deszczu,
a także ochroni główkę dziecka przed nadmiernym słońcem.
Jak to działa?
Zakładanie nosidełka eco jest intuicyjne, nie przeraża ilość sprzączek, ani
pasków – od razu wiadomo „z czym to się je”. Podstawową sprawą jest odpowiednie
dopasowanie długości pasków tak, aby zarówno dziecku, jak i rodzicowi było
wygodnie – jeśli wykonamy to prawidłowo – nosidełko leży jak ulał. O tym, jak
sobie radzimy z „zakwaterowaniem” Martysi w nowym środku transportu – napiszemy
kolejnym razem. Obiecujemy też, że przetestujemy nosidełko w różnych sytuacjach
– także ekstremalnych i postaramy się zaprezentować Wam wszystkie jego walory.
Zatem do usłyszenia!
A…MaSz!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz